Pod tym względem imponująco wypadamy na tle krajów Europy Zachodniej. W Niemczech zarobki w gospodarce w trzecim kwartale ub.r. wzrosły o zaledwie 3 proc. (rok do roku), w Wielkiej Brytanii o 2,3 proc., a w Hiszpanii – o 1,2 proc. Dochody bankrutujących Greków spadły o prawie 5 proc.
Równie dynamicznie jak w Polsce rosną też płace w państwach naszego regionu. Ale tylko w trzech z nich wzrost był szybszy niż u nas. Dotyczy to Estonii – 6,6 proc., Bułgarii – 8,6 proc. i Rumunii.
– Trudno się temu dziwić, Europa Środkowo-Wschodnia musi gonić Zachód pod względem zamożności – komentuje Mateusz Walewski, ekonomista PwC. Choć trzeba przyznać, że dystans do nadrobienia jest wciąż ogromny. W Polsce przeciętna płaca pod koniec września to ok. 755 euro (3,4 tys. zł), w Estonii – ok. 809 euro. Tymczasem do kieszeni angielskiego pracownika co miesiąc wpada średnio ok. 2,6 tys. euro (2,1 tys. funtów), a niemieckiego – 3,2 tys. euro – wynika z danych zebranych przez „Rz".
Ekonomiści podkreślają, że wysoki wzrost płac w naszym regionie to efekt przede wszystkim dobrego stanu gospodarki. W odróżnieniu od krajów starej UE polski PKB zwiększył się w III kw. ub.r. o 4,3 proc., estoński o 8,5 proc., a rumuński o 4,4 proc. Spodziewane w tym roku spowolnienie może zepsuć dynamikę wzrostu płac.