- To kwestia zmian cywilizacyjnych. Młodym ludziom stawia się coraz wyższe wymagania. Nie wszyscy są w stanie im sprostać - mówi Czesław Michalczyk, łódzki psychoterapeuta.
60 proc. poszukujących pomocy w Centrum Psychoterapii SWPS zdradza objawy depresji. Cierpiących na nią przybyło wśród mężczyzn. W latach 2007 - 2009 przychodziło 29 proc. panów z depresją. W latach 2009 - 2011 już 44,5 proc.
Pozostałe 40 proc. zgłasza się m.in. z problemami w relacjach z ludźmi, zaburzeniami lękowymi czy kłopotami w pracy.
Problemy młodych potęguje to, że na rzecz nauki, pracy i doskonalenia umiejętności rezygnują z relacji towarzyskich. - Dziś bardzo trudno jest się z kimś umówić na spotkanie czy wspólne wyjście - mówi "Rz" Alicja, 24-letnia studentka z Warszawy. - Wiele osób kończy dwa fakultety, pracuje, chodzi na szkolenia. Dziś pracodawcy oprócz studiów wymagają przecież doświadczenia w pracy, więc wszyscy starają się temu sprostać. Cierpi na tym życie towarzyskie - twierdzi.
Tymczasem, zdaniem specjalistów, ci, którzy czują, że mają wsparcie ze strony znajomych, zdradzają mniejsze nasilenie objawów depresyjnych. - Warto inwestować w relacje z innymi - radzi Filipiak. Tłumaczy, że dzisiejsi młodzi pacjenci gabinetów psychologicznych to dzieci rodziców, którzy w momencie zmiany ustroju zakładali własny biznes i odnosili sukcesy. - Te już dorosłe dzieci, które wychowały się w stałym oczekiwaniu na zajętych pracą rodziców, często są przekonane, że kariera jest najważniejsza i bez niej nie można przetrwać - wyjaśnia.
Michalczyk zwraca uwagę, że większa liczba młodszych pacjentów może być efektem wzrostu świadomości, że o pomoc można się zwrócić do psychologa. - Jest łatwiej dostępna niż kilka czy kilkanaście lat temu. W małym zakresie finansuje ją NFZ, ale powstało wiele prywatnych gabinetów - mówi. - Na pewno osób korzystających z pomocy psychologa się nie stygmatyzuje jak dawniej.