Nie muszą być to inżynierowie, menedżerowie projektów z dyplomem MBA ani informatycy, którzy dziś górują w rankingach najbardziej perspektywicznych zawodów. Szefowie uczestniczący w globalnym badaniu IBM CEO Study2012, które objęło 1700 prezesów, nie wymieniali wcale konkretnych kwalifikacji niezbędnych u dobrego pracownika.
Stawiali za to na konkretne, ale trudniejsze do potwierdzenia dyplomami predyspozycje kandydatów, od których oczekiwali zdolności interpersonalnych, umiejętnej współpracy z innymi i elastyczności. – Twarde umiejętności pracowników są mniej istotne w czasach, gdy tak szybko wiele z nich się dezaktualizuje. Nie sprawdza się też tradycyjne podejście do unikalnej wiedzy, którą firmy trzymały dla siebie. Teraz przewagę rynkową trzeba często wypracować we współpracy z innymi firmami, które mają określone niszowe kompetencje. Potrzebni są więc ludzie, którzy będą gotowi do takiej współpracy – wyjaśnia Władysław Szwoch, dyrektor działu IBM Global Business Services na Polskę i kraje bałtyckie.
Otwarci na współpracę, elastyczni pracownicy mają tworzyć kapitał ludzki, który teraz – jak zgodnie twierdzi większość szefów – będzie decydujący dla trwałej przewagi biznesowej firm.
Część pracodawców już zdaje sobie z tego sprawę. Szybko zrobił to sektor finansowy, gdzie już od lat 90. XX wieku firmy chętnie sięgały po ludzi z różnorodnym wykształceniem. Czasem chętniej nawet zatrudniając ludzi po historii czy filozofii niż absolwentów finansów.
– Szefowie banków szukają ludzi wszechstronnych i otwartych, bo twierdzą, że twardej bankowej wiedzy nauczą ich w kilka miesięcy – twierdzi prof. Susan Cohen z University od Illinois, partnera UW w programie Warsaw Illinois Executive MBA.