David Clutterbuck, brytyjski guru coachingu i mentoringu, podsuwa menedżerom jeszcze jedną rolę – mentora. Czyli autorytetu, który przekazuje swą wiedzę i doświadczenie, będąc też wzorem do naśladowania dla swych podopiecznych.
Czym ta rola różni się od roli coacha? – Po pierwsze tym, że mentor musi być wzorem do naśladowania i pomaga w networkingu – podkreśla w rozmowie z „Rz" prof. Clutterbuck. Jak dodaje, liderzy powinni być wzorem do naśladowania, przede wszystkim w kwestiach wartości firmy i w komunikacji. Tak czy inaczej tym wzorem są (pracownicy pilnie obserwują przełożonych), ale chodzi o to, by byli nim świadomie i proaktywnie.
1. Czas na autorytety etyki
W ostatnich latach sporo dużych firm popadło w kłopoty ze względów etycznych, co odbiło się nie tylko na ich wizerunku, ale i na wynikach. Zdaniem Clutterbucka powodem tych problemów byli liderzy, którzy zawiedli jako wzór do naśladowania w kwestii biznesowej etyki. – Niezależnie od deklaracji w praktyce kładli nacisk na osiągnięcia, wydajność. Przestali zwracać uwagę na wartości firmy i działać według nich – twierdzi David Clutterbuck. Stąd potrzeba etycznego mentoringu, gdzie mentor najpierw pomaga rozpoznać etyczne dylematy, a następnie sobie z nimi poradzić.
– Zwykle chodzi o sprzeczne interesy – trzeba więc pomóc ludziom wypracować sposób radzenia sobie z tymi konfliktami zwiększając też ich etyczną świadomość – dodaje Clutterbuck. Zwraca uwagę, że wiele nieetycznych praktyk przyjmuje się, gdyż ludzie czują się nielojalni, jeśli je kwestionują. Dużą rolę odgrywa wpływ otoczenia: szefów czy kolegów – jeśli pracownicy widzą, że inni wokół postępują nieetycznie, dochodzą do wniosku, że jest to w porządku. – W bankach nikt przecież nie mówił pracownikom, by postępować nieetycznie, ale menedżerowie tworzyli atmosferę przyzwolenia dla takich działań – wyjaśnia David Clutterbuck.