Tak wynika z wyroku Sądu Najwyższego w z 4 marca 2008 r. (III UK 65/07).
Anna M. od 18 maja 1972 r. do 31 marca 2003 r. była pracownikiem gminnej spółdzielni. Gdy straciła posadę, córka zatrudniła ją od 1 kwietnia 2003 r. w swoim sklepie spożywczo-monopolowym na czas określony do 30 listopada 2003 r. Na dwa tygodnie przed upływem tego terminu rozwiązały umowę z przyczyn leżących po stronie pracodawcy, dzięki czemu matka mogła wystąpić o świadczenie przedemerytalne. ZUS jednak odmówił jego przyznania, uznając, że angaż został zawarty dla pozoru i jest przez to nieważna.
W wyniku kontroli ZUS w tej firmie okazało się, że Anna M. zarówno przed, jak i po zakończeniu umowy obsługiwała klientów sklepu córki oraz podpisywała faktury wystawiane przez dostawców. Była zatem osobą współpracującą przy prowadzeniu pozarolniczej działalności, a nie pracownikiem. A skoro tak, to nie należy się jej świadczenie przedemerytalne. Przepisy przyznają je bowiem m.in. osobom, które miały etat przez pewien czas przed rozwiązaniem stosunku pracy z powodu upadłości zakładu lub jego niewypłacalności albo z innych przyczyn go dotyczących.
Sądy, które zajęły się tą sprawą, zastanawiały się, czy czasami Anny M. nie należy uznać za osobę współpracującą z prowadzącym działalność gospodarczą zgodnie z art. 8 ust. 11 ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych. Czyli taką, którą przedsiębiorca – mimo zawartej z nią umowy o pracę – i tak musi zgłosić do ubezpieczenia społecznego i zdrowotnego i w konsekwencji opłacać za nią składki jak za przedsiębiorcę, a nie pracownika. W takiej sytuacji współpracownik nie nabywa żadnych uprawnień pracowniczych z ubezpieczeń społecznych. Aby uznać członka rodziny za współpracownika, musi on pozostawać z przedsiębiorcą we wspólnym gospodarstwie domowym.
Według SN mamy tu do czynienia ze specyficzną sytuacją. Chodzi o to, że to nie matka tworzyła wspólne gospodarstwo domowe z córką prowadzącą działalność gospodarczą. Wiele wskazywało raczej na to, że to córka nie wyszła jeszcze ze wspólnego domostwa z matką. Co prawda ich stosunki nie polegały już na więzi ekonomicznej, która zazwyczaj stanowi o pozostawaniu we wspólnocie domowej. To matka miała jednak większe od córki doświadczenie przy prowadzeniu takiej firmy wynikające z jej dotychczasowego zatrudnienia. Ponadto córka w związku z zatrudnieniem na etacie w innej firmie i opieką nad własnym dzieckiem potrzebowała pomocy matki w sklepie. Może przemawiać to za tym, że zajmowała się nim bardziej niż córka, która założyła tę firmę. Mogłoby to wtedy przesądzać o uznaniu Anny M. za osobę współpracującą przy działalności.