Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że 1200 zł podwyższonego zasiłku dla osoby bezrobotnej i 1300 zł dodatku solidarnościowego to będą oddzielne świadczenia dla dwóch różnych osób. Wszystko więc wskazuje, że rząd nie spełni oczekiwań związkowców, by dodatek solidarnościowy przyznawać w czasie kryzysu osobom z prawem do zasiłku dla bezrobotnych. Kto stracił pracę w czasie obecnego kryzysu, mógłby liczyć na 2,5 tys zł świadczenia, by pomóc przetrwać najtrudniejsze chwile po utracie pracy z powodu kryzysu. Po zakończeniu epidemii należny bezrobotnym zasiłek spadłby zaś do 1200 zł, co i tak stanowiłoby dużą podwyżkę w stosunku do dotychczasowego świadczenia. Od 1 czerwca „bezrobotne” wynosi bowiem 881,30 zł. Po trzech miesiącach osoba bezrobotna dostanie zasiłek w wysokości 692 zł miesięcznie.
Zapowiedzi są, projektu brak
– Chcemy być solidarni, jesteśmy solidarni i solidarni będziemy. Dlatego niezwłocznie zwrócę się do rządu, aby wprowadzić tzw. dodatek solidarnościowy dla tych, którzy w czasie epidemii koronawirusa stracili pracę lub utracili możliwość jej znalezienia. Będzie to świadczenie, które, ufam, pomoże poszkodowanym przetrwać ten trudny czas – mówił Andrzej Duda, prezydent RP, na konferencji prasowej zorganizowanej w warszawskiej siedzibie NSZZ Solidarność 1 maja 2020. Tuż przed pierwszym terminem wyborów prezydenckich zaplanowanych na 10 maja.
Czytaj też: Lawina bezrobotnych, jakiej nie było
Jeszcze w połowie maja przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów Łukasz Schreiber w czasie rozmowy w Radiu Plus przekonywał, że szczegóły zostaną przedstawione „niebawem” i „jest szansa”, że dodatek zostanie wprowadzony jeszcze w maju.
Choć zapowiedź podwyżki i wprowadzenia dodatku solidarnościowego padła z ust prezydenta Andrzeja Dudy już przeszło miesiąc temu, z naszych informacji wynika, że ciągle niegotowy jest projekt zmian w tym zakresie.
Wszyscy, z którymi rozmawialiśmy na ten temat, zastrzegają, że koncepcja podwyżki zasiłków dla bezrobotnych ciągle się zmienia. Najlepiej podsumował te prace wysoko postawiony przedstawiciel administracji publicznej.
– Nie zazdroszczę ministrowi rodziny, bo to jedna z tych propozycji, które najlepiej wyglądają w założeniach, a w praktyce już znacznie gorzej – mówi anonimowo urzędnik.
Lipiec, może sierpień
Podwyżkę zasiłku dla bezrobotnych ma wstrzymywać Ministerstwo Finansów, które liczy się z wysokimi kosztami tej podwyżki i proponuje, aby zaczęła obowiązywać w drugiej połowie roku, czyli nie wcześniej niż w lipcu, a może sierpniu. A może ona kosztować nawet dodatkowe 2 mld zł. Najwyraźniej tych pieniędzy brak w Funduszu Pracy, z którego poza wsparciem dla bezrobotnych są finansowane obecnie działania antykryzysowe zaproponowane przez rząd dla biznesu i samozatrudnionych.
Z danych napływających z urzędów pracy wynika jednak, że w kwietniu w pośredniakach zarejestrowało się ponad 50 tys. nowych bezrobotnych. Z kolei z danych ZUS za kwiecień wynika, że z systemu ubezpieczeń społecznych zostało wyrejestrowanych ponad 165 tys osób. Wynika z tego, że stracili oni w ten sposób źródło utrzymania. To pięć razy więcej niż w listopadzie 2008 r., czyli na początku poprzedniego kryzysu ekonomicznego.
Wszyscy spodziewają się, że prawdziwa fala bezrobotnych dopiero przed nami, bo w czerwcu i lipcu będą się kończyły miesięczne i trzymiesięczne okresy wypowiedzenia umów o pracę.
– Zmiany powinny wejść w życie jak najpilniej – zaznacza Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ Solidarność. – Liczę na to, że taka nowelizacja przepisów powinna szybko przejść przez parlament.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
prof. Jacek Męcina, Uniwersytet Warszawski, ekspert Konfederacji Lewiatan