Co najmniej 11 mln zł będzie kosztowało powiatowe urzędy pracy w całej Polsce wysłanie niepotrzebnych informacji do ponad 3 mln bezrobotnych.
Do końca lutego muszą poinformować wszystkie osoby, które się przez nie przewinęły w zeszłym roku, o wysokości składek, jakie zapłaciły za ich ubezpieczenie zdrowotne, a także o należnościach odprowadzonych do ZUS od ich zasiłków.
Ten obowiązek to pozostałość po deregulacji przepisów z 2011 r., gdy ustawodawca zdjął z pracodawców obowiązek wystawiania RMUA co miesiąc. Od tamtej pory każdy płatnik składek, czyli nie tylko pracodawcy, ale także urzędy pracy, mają obowiązek sporządzać raz na rok zestawienie wszystkich składek zapłaconych za daną osobę i udostępnić im taką informację do końca lutego.
Udostępnianie takiej informacji pracownikom służy sprawdzeniu, czy zatrudniający ich przedsiębiorcy wywiązali się z obowiązku terminowego uiszczania składek od ich wynagrodzeń.
Obowiązek bez sensu
– Po co bezrobotnemu informacja, że przez cały zeszły rok urząd płacił za niego składkę zdrowotną? – denerwuje się dyrektor jednego z powiatowych urzędów pracy na Śląsku. – Nie ma to dla niego obecnie żadnego znaczenia. Na tej podstawie nie ma prawa do leczenia w szpitalu, bo ważne jest to, czy ma aktualne, a nie zeszłoroczne ubezpieczenie. Nie ma też najmniejszego sensu wysyłać tej informacji do osób, które pobierały zasiłek i zgodnie z przepisami zostały potrącone od tego składki. Urząd to nie pracodawca, nie ma więc co kontrolować, czy należności do ZUS zostały zapłacone w terminie i w odpowiedniej wysokości. To tylko niepotrzebna i kosztowna biurokracja. Najlepiej świadczy o tym fakt, że gdy w zeszłym roku wysłaliśmy te pisma do bezrobotnych, to dzwonili do urzędu i musieliśmy im tłumaczyć, o co chodzi.