Emeryci skupieni wokół strony jotownia.wordpress.com, apelują o jak najszybsze zmiany przepisów, tak by nie tracili pieniędzy, które dopiero co udało się im odzyskać.
– Moją stratę szacuję na ok. 5 tys. zł, a moja koleżanka na ok. 10 tys. zł – mówi emerytka.
Fiskus weźmie co dał ZUS
Z problemem do naszej redakcji zgłosiły się osoby, które otrzymują przeciętne emerytury. Ale dorabiały sobie w ostatnich latach do tego świadczenia, dlatego w październiku 2011 r., na fali oszczędności zaproponowanych przez poprzedniego ministra finansów, ZUS zawiesił im wypłatę emerytury. Świadczenia straciło wtedy około 40 tys. osób, głównie pracowników administracji, nauczycieli czy wykładowców akademickich, którzy w latach 2009 –2010 skorzystali z możliwości przejścia na emeryturę bez rezygnowania z pracy.
40 tys. osób miało zawieszone emerytury od października 2011 i ciągle może domagać się ich zwrotu
Teraz odzyskują te pieniądze po wygranych przed sądem lub dostają zwrot zawieszonego świadczenia na podstawie ustawy z 13 grudnia 2013 r. o ustaleniu i wypłacie emerytur, do których prawo uległo zawieszeniu w okresie od 1 października 2011 r. do 21 listopada 2012 r. Okazuje się jednak, że będą teraz musieli dopłacić wyższy podatek dochodowy od odzyskanych świadczeń. Zwrot emerytur, których nie dostali za okres od października 2011 r. do listopada 2012 r. to razem z odsetkami często pokaźna kwota, sięgająca nierzadko 40 tys. zł. Jeśli doliczyć do tego obecnie pobierane przez emeryta świadczenie i jego dodatkowe zarobki powodują, że nawet osoba ze średniej wysokości emeryturą łatwo przekroczy II próg podatkowy, który w 2014 r. wyniósł 85528 zł. Od przychodu powyżej tej kwoty emeryt musi zapłacić 32 proc. podatku dochodowego, a nie 18 proc. Różnicę będzie musiał teraz dołożyć z własnej kieszeni. Gdyby ZUS nie zawiesił im emerytur w 2011 r. nie przekroczyliby tego progu.