Prawo i Sprawiedliwość od początku obecnej kadencji udowadnia, że jest o włos od odkrycia politycznego eliksiru rządzenia: mocny socjal z jednej strony i przejęcie instytucji państwa oraz poddanie ich pełnej kontroli – z drugiej. Do tego wszystkiego disco polo w telewizji publicznej.
Jest to mieszanka wypracowana dzięki błędom własnym z lat 2005–2007 oraz wpadkom konkurencji z PO. W sprawie błędów własnych przyjęto strategię budowania koalicji, ale wyłącznie z partnerami w 100 procentach podległymi i niemającymi żadnych szans na rządzenie samodzielnie. Sondaż przeprowadzony przez IBRiS wskazuje, że ta strategia przynosi owoce. Zarówno Zbigniew Ziobro, jak i Jarosław Gowin bronią obu flanek, a jednocześnie nie mają szans, by wybić się na niezależność. To zresztą całkowicie kłopotów z głowy Jarosława Kaczyńskiego nie zdejmuje, ale nie generuje też takich problemów jak kiedyś Andrzej Lepper z Romanem Giertychem. Chociaż Patryk Jaki, zastępca Zbigniewa Ziobry w resorcie sprawiedliwości, stara się, jak może. Śladowe poparcie dla obu ugrupowań w pełni jednak uzasadnia przyznawany w takich sytuacjach tytuł „partyjnych przystawek". Bez których PiS ma się zresztą całkiem dobrze, otrzymując w ostatnim sondażu ponad 38 procent poparcia.