Przez cały dzień kurs funta do dolara lekko słabł: dla wielu ekspertów sygnał, że ryzyko przejęcia władzy przez lidera laburzystów Jeremy'ego Corbyna pozostaje poważne.
Pod koniec listopada YouGov przeprowadził bardzo kompleksowy sondaż, który wskazywał, że torysi mogą liczyć na większość aż 68 mandatów w Izbie Gmin. Ale w środę ankieta przeprowadzona wedle tej samej metodologii wskazywała na już znacznie mniejszą przewagę 28 mandatów.
Dlatego na kilka godzin przed otwarciem lokali wyborczych Boris Johnson objeżdżał kraj, aby przekonać ostatnich wahających się.
– Musimy walczyć o każdy głos. Tylko poparcie torysów zapewni, że kandydat wspierający Hamas, sympatyzujący z IRA, flirtujący z Kremlem nie dojdzie do władzy. Zbudujmy do 2050 r. kraj wolny od emisji dwutlenku węgla, a do Bożego Narodzenia kraj wolny od Corbyna – zagrzewał na stadionie olimpijskim w Londynie lider Partii Konserwatywnej. – Gdy byłem burmistrzem Londynem, pokazałem, że potrafię dotrzymać słowa i zorganizować igrzyska sportowe. To samo będzie z brexitem – dodał, wskazując na pnące się wysoko w górę trybuny.
Ryzyko wysokiej frekwencji
Aby uzyskać większość, torysi potrzebują przynajmniej 320 deputowanych w 650-osobowej Izbie Gmin, bo irlandzka partia secesjonistyczna, która zwykle uzyskuje siedem mandatów, tradycyjnie wstrzymuje się od głosu, uznając, że londyński parlament nie powinien mieć żadnej władzy nad Ulsterem.