- Jest taka nagonka w tej chwili na polityków Prawa i Sprawiedliwości – ubolewał Karczewski, który jednocześnie zapewnił, że on sam jest "absolutnie transparentny". To nawiązanie do ujawnienia przez tvn24.pl informacji, że w latach 2009-2015 Karczewski zarobił ponad 400 tys. złotych w czasie płatnych dyżurów w szpitalu, w którym przebywał na bezpłatnym urlopie.
Karczewski - odnosząc się do podanej przez tvn24.pl opinii Głównego Inspektora Pracy i Ministerstwa Zdrowia, uznających płatne dyżury na bezpłatnym urlopie w szpitalu za coś niedopuszczalnego - odparł, że "były opinie i dobre, i złe". - Były też takie, które wskazywały na to, że ostateczna decyzję podejmuje Kancelaria Senatu. Warto powiedzieć, że Kancelaria Senatu, która wtedy była pod rządami Platformy Obywatelskiej, wyraziła się absolutnie pozytywnie - przekonywał.
Karczewski mówił też, że na urlopie bezpłatnym był jako ordynator, a pracował "jako chirurg, jako lekarz, na długi czas jako wolontariusz, a później miał dyżury". - To były święta, niedziele, nieprzespane noce, w których miałem wielką satysfakcję, bo mogłem pomóc setkom ludzi, uratować ich życie i zdrowie - podkreślił.
Wicemarszałek Senatu zapewnił, że jego pacjenci "są niezwykle wdzięczni, bo uratował im życie i zdrowie".