Marek Jurek: Nasi dziadkowie ocalili świat

Pamiętamy na „Pianiście” Polańskiego ten widok nagle ukazującej się pustyni gruzu. I ta pustynia gruzu powinna być pokazywana, przypomina cenę jaką Polska zapłaciła za wolność połowy Europy, w walce z Niemcami - mówił w #RZECZoPOLITYCE były marszałek Sejmu Marek Jurek.

Aktualizacja: 02.08.2018 13:26 Publikacja: 02.08.2018 09:42

Marek Jurek: Nasi dziadkowie ocalili świat

Foto: rp.pl

Tomasz Krzyżak: Dzień dobry państwu, jest czwartek 2 dzień sierpnia, w programie #RZECZoPOLITYCE wita państwa serdecznie Tomasz Krzyżak, a ze mną w studio jest pan poseł Marek Jurek…

Marek Jurek: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

…poseł do Parlamentu Europejskiego, prezes Prawicy Rzeczypospolitej i były marszałek Sejmu.

Były prezes… Pierwszy prezes…

Pierwszy prezes, założyciel, jeden z założycieli…

Pierwszy prezes to brzmi dwuznacznie dzisiaj.

No bo kojarzy się z pierwszym sekretarzem…

Nie, z pierwszą prezes…

 

A, z pierwszą prezes, w tę stronę pan szedł. Panie marszałku, za nami 74. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Te obchody wczorajsze przebiegały dość spokojnie, nie było żadnych burd, żadnych gwizdów na cmentarzu…

No to świetnie, bo to zawsze było… To był dzień, który łączył Polaków i łączył Warszawę. Dla mnie to była moja prywatna, 40. Rocznica, bo 40 lat temu pierwszy raz przyjechałem na Powązki, żeby… To były zupełnie inne czasy… Żeby być w tym miejscu wieczorem rozświetlonym lasem świeczek… To była milcząca, bardzo godna manifestacja, kiedy cała Warszawa przychodziła na Powązki żeby pamiętać. I tak właściwie było zawsze, pewnie i wcześniej, kiedy ja tego nie pamiętam i później. No i tak powinno być.

Nie ma innego miasta, które zostało potraktowane tak jak Warszawa w czasie II wojny światowej, czy w ogóle w historii. No można pamiętać, że Robespierre chyba powiedział „Lyon powstał przeciwko Republice, Lyon będzie zburzony”, ale na szczęście mu się nie udało. Natomiast Warszawa była zrównana z ziemią. Wczoraj jeden z redaktorów Christianitas przypomniał na portalu społecznościowym, że była Hiroszima, było Drezno, ale pamiętajmy: ani… oczywiście alianci zachodni bombardowali Drezno, ani Sowieci kiedy tam weszli, ani Amerykanie kiedy zajęli Japonię nie burzyli miast. Warszawa po kapitulacji 2 października została zrównana z ziemią, a wcześniej, no, całe dzielnice, tak jak tutaj, Wola, były po prostu mordowane. Żadne inne miasto nie było tak potraktowane. I powinniśmy to zawsze przypominać, przypominać światu.

Dlatego ja wczoraj zaapelowałem, żeby w przyszłości, już np. od przyszłego roku, ta fundacja, która ma zajmować się przypominaniem światu o historii Polski, o wkładzie Polski w historię świata, żeby w głównych stolicach Europy na kilka dni pojawiały się billboardy, z krótkim jakimś napisem pokazujące, tak jak na „Pianiście”… Pamiętamy na „Pianiście” Polańskiego, no, ten widok nagle ukazującego się… pustyni, pustyni gruzu. I ta pustynia gruzu powinna być pokazywana, przypominają cenę jaką Polska zapłaciła za zwycięstwo wolnego… Za wolność połowy Europy, w walce z Niemcami… I jednocześnie jednym zdaniem przypominając, że za to wszystko, po II wojnie światowej, zostaliśmy potraktowani gorzej niż Niemcy, że znaleźliśmy się w kręgu pokonanych, pod dominacją sowiecką. Ale myślę, że ta pustynia gruzu mówiłaby sama za siebie.

Ale z drugiej strony powinniśmy przypominać to sobie… Na mnie wczoraj zrobiły ogromne wrażenia… ogromne wrażenie słowa prof. (Leszka) Żukowskiego, majora „Antka”, prezesa Światowego Związku Żołnierzy AK, który powiedział: Powstanie nie było zabawą, zginęły tysiące ludzi. Pamiętajmy to, chodzi o wielką tragedię, o wielką martyrologię Warszawy. Mi to co kiedyś powiedział Jarosław Marek Rymkiewicz, że jemu imponuje scena kiedy powstańcy… Kiedy w czasie kapitulacji Warszawy czwórkami szli i dumnie rzucali Niemcom pod nogi karabiny, a wokół były gruzy miasta, to było ich zwycięska defilada… No, tak nie możemy myśleć o naszej historii. Przesłanie Powstania powinno być jedno: Nigdy więcej zburzonej Warszawy, nigdy więcej wroga w granicach Rzeczypospolitej. To jest wezwanie do siły, do siły, która gwarantuje bezpieczeństwo, do siły, która gwarantuje wolność. Wezwanie do odważnej i rozważnej polityki zagranicznej i do uświadomienia sobie ceny wolności. Natomiast te słowa, jeszcze raz powtórzę, prof. Żukowskiego: Powstanie nie było zabawą powinniśmy pamiętać zawsze. I modlitwa za zmarłych, bo szczególnie, mówię, tutaj na Woli, pamiętajmy co tutaj się… To ludobójstwo niemieckie. Pamiętajmy co tutaj się działo. I przypominajmy o tym światu.

Panie marszałku, no właśnie. Pan powiedział, że trzeba przypominać, że Powstanie - wspomniał pan o swojej wizycie sprzed 40 lat na Powązkach – przez wiele lat było zapomniane, spychane tak jakoś tak…

Warszawiacy nigdy nie zapominali…

…na margines. Ale właśnie: toczy się taki spór komu właściwie my w tym momencie zawdzięczamy pamięć o Powstaniu Warszawskim. To co dzisiaj mamy, to co dzisiaj w tej chwili się dzieje wokół nas… Pojawiają się takie stwierdzenia, że PiS usiłuje zawłaszczyć pamięć o Powstaniu Warszawskim, jakby, tym punktem… tym punktem, tym człowiekiem, który coś wywołał, miał być Lech Kaczyński, który zbudował Muzeum Powstania Warszawskiego.

Muzeum Powstania jest pomnikiem prof. Kaczyńskiego. Ja pamiętam obchody ówczesne, czyli to było 50-lecie wybuchu Powstania, i to ogromne osiągnięcie prezydenta Kaczyńskiego jako prezydenta Warszawy, kiedy kanclerz (Niemiec Gerhard) Schroeder, tam na placu Powstańców, powiedział, że Niemcy wycofują się z popierania rewizjonistycznych roszczeń materialnych w stosunku do Polski. Powiedział to w tym miejscu, które też w szczególny sposób upamiętniało tą, mówię, pustynię gruzów, którą Niemcy świadomie po sobie zostawili, już po ujarzmieniu, pokonaniu Powstania Warszawskiego. To było bardzo ważne wydarzenie.

Natomiast ja jednak wszystkim polecam, wszystkim po wszystkich stronach tego zupełnie niepotrzebnego wszczynania sporu, tą perspektywę, którą Piłsudski o roku 1863 przekazał, że kiedy mówimy o takich wydarzeniach, jak powstanie (styczniowe) 1863 roku, czy jak powstanie 1944 roku, Powstanie Warszawskie, to pamiętajmy… Czy choćby jak pamięć… To pamiętajmy, że tym wielkim bohaterem jest naród przede wszystkim. Dlatego, że warszawiacy nigdy nie zapomnieli Powstania, w najczarniejszych latach, kiedy nie można było dać nawet takiego… Kiedy właściwie cała Warszawa mówiła… Słychać było takie głośne milczenie, tak można paradoksalnie powiedzieć. Bo nie formułowano tego, nie mówiono, że jest testament do wykonania, że to jest niedokończona walka o niepodległość, że to jest cena naszej tożsamości. Po prostu palono świeczki… Cała Warszawa schodziła się na Powązki wojskowe i tam… i tam była. I to było bardzo wymowne. I to samo było później…

Ja muszę powiedzieć, że takie wszystkie zawłaszczeniowe próby, to nie jest dobre, IPN powstał za rządów AWS. Jak ja słyszę, że żołnierzy podziemia antykomunistycznego, tej Polski do końca walczącej, nie pamiętano wcześniej... No myśmy w 1993 bodaj czy 1992 roku uchwalali, z inicjatywy naszego klubu, ZChN, krzyż Narodowych Sił Zbrojnych i przywracali prawa kombatanckie tym zaszczutym i ściganym żołnierzom tej Polski, która do końca, po 1945 roku walczyła. Więc to jest dzieło narodu, to w moim przekonaniu można pokazywać jak w tym dziele narodu poszczególne środowiska mają jakieś swoje większe lub mniejsze zasługi. Ale tak naprawdę próba zawłaszczania to nie jest wydzieranie sobie przez te czy inne nurty narodowe, czy te czy inne grupy polityczne. To jest wydzieranie narodowi po prostu tego… I na to się nie można zgodzić.

Pan wspomniał o tym, że wczoraj pan apelował m.in. o to, żeby PFN robiła przed każdą rocznicą te billboardy w różnych miastach. Parę tygodni temu byłem, wie pan, w Brukseli…

Bez oskarżeń, ale z prostym przypomnieniem: to była cena wolności, za to dostaliśmy 45 lat niewoli…

Byłem kilka tygodni temu, pan też zapewne tam był, i to nie raz, w Domu Historii Europejskiej w Brukseli. Tam jest taka dość duża ekspozycja poświęcona II wojnie światowej i wspomina się o tym, że, no, w niektórych krajach, w czasie wojny, narody powstawały przeciwko Niemcom. Ale to jest takie enigmatyczne stwierdzenie, słowa nie ma w tym Domu Historii Europejskiej o Powstaniu Warszawskim, nikt się tam niczego nie dowie. A czy to nie jest zadanie właśnie dla państwa, dla europosłów, dla MSZ, ażeby to właśnie tam uwypuklić właśnie, pokazać?

Oczywiście… oczywiście o to się toczyła wielka walka. Przecież prof. (Wojciech) Roszkowski, który był posłem do PE, no podał się do dymisji z Rady przygotowującej to muzeum, kiedy, no, zobaczył, że nie może mieć dostatecznego wpływu na jego scenografię, na jego program, tego muzeum. To jest oczywiście inicjatywa establishmentu UE, powstała wtedy, kiedy przewodniczącym PE był, co ciekawe, jeden z polityków CDU, czyli partii tzw. niemieckiej centroprawicy. Bo nawet nie SPD. A jednocześnie perspektywa tego muzeum, pod wieloma względami, jest taka paramarksistowska. Nie mówiąc o tym, że oczywiście z II WŚ jest wydzielona kwestia Holokaustu, ona jest potraktowana odrębnie, jest pokazana ogromna tragedia europejskich społeczności żydowskich, skazanych w całości na Zagładę w czasie tej wojny. A jeżeli chodzi o… poza Holokaustem, historię państw i narodów, no to tak naprawdę największą tragedią są bombardowania, cierpienia Niemców itd. No, to jest w gruncie rzeczy taki szyderczy chichot nad pamięcią tego co narody Europy, dziś się to nazywa, te narody Europy, nawet jak z politykami niemieckimi to często rozmawiam, to często słyszę, to są te nacjonalizmy… Co te nacjonalizmy zrobiły, żeby uratować tę Europę przed Niemcami. Żeby obronić przynajmniej tę połowę, połowę terytorium Europy. A drugiej połowie, tej naszej, oddanej pod dominację sowiecką, w postaci tej pierwszej, pozostawić jakąś nadzieję, że może my kiedyś też będziemy korzystać z tego samego.

Ale mówię: tutaj metodą nie jest… Oczywiście my tak sobie rozmawiamy i opowiadam panu jak to widzę, ale naszą metodą, jeżeli chodzi o orędzie do opinii europejskiej, do opinii międzynarodowej, nie powinien być gniew, nie powinny być natychmiastowe żądania, natomiast powinno być bardzo zdecydowane, konsekwentne, z dużą powagą moralną, z poczuciem godności, że nie zamierzamy niczego przysłaniać, ale nie zgadzamy się też na chowanie w cień tego co Polska przeżyła, pokazywanie wyjątkowej roli i wyjątkowych doświadczeń Polski w czasie II wojny światowej, czy też w innych wymiarach, czy też w walce z komunizmem. Bo pamiętajmy, że mamy przed chwilą… Jesteśmy w przededniu prawie już Bitwy Warszawskiej, kiedy to najdosłowniej, dla mnie najdosłowniej, bo moi obaj dziadkowie byli żołnierzami Bitwy Warszawskiej, no nasi dziadkowie ocalili świat. Ocalili świat, ja mówię z pełną świadomością świat, bo gdyby Europa w całości została podbita przez komunizm, do Atlantyku powiedzmy może, nie dalej, to z całą pewnością skomunizowany by został cały świat, dlatego że nie te szpitale, instytucje, wzory pozostawione były w tym świecie pozaeuropejskim, który wtedy od Europy zależał, ale zwyczajny, niszczący wszystko komunizm. I to też należy światu pokazywać. Bitwa Warszawska jest naprawdę nieznana, a przecież wtedy Polska zatrzymała wojnę rewolucyjną, która miała zburzyć Europę. To jest paradoks.

Myśmy mieli, trzy lata temu, nasi angielscy koledzy robili obchody 200-lecia bitwy pod Waterloo. I hasło tych obchodów to było: wojna, żeby dać pokój. I oni pokazują jak to, prawda, ich prapraprapradziadowie przed Napoleonem ocalili świat. Bo Napoleon, to tak jak wcześniej te okropności wojny, wojna trzydziestoletnia, sekwencja, to są prawda fazy tych tragedii, II wojna światowa. Ale tak naprawdę to, że wojna wielokrotnie bardziej rewolucyjna i zniszczenie grożące całej cywilizacji europejskiej w postaci rewolucji bolszewickiej… Np. Churchill był jednym z tych, który widział to pierwszy, co to oznacza. Potem mu się odmieniło, ale wtedy w 1917, 1918, 1919 roku był jednym z pierwszych polityków europejskich bijących na alarm… Że to nasi dziadkowie ocalili świat, to powinniśmy naprawdę bardzo cierpliwie powtarzać…

No tak, a my powtarzamy…

Ja bym nie stawiał tutaj na… Bez natychmiastowych żądań, bo tak się nic naprawdę w życiu…

…nie da zrobić.

…nie dzieje. Bez brutalnych oskarżeń, ale z ogromną godnością, z ogromną powagą, ze świadomością naszego miejsca w Europie i tego że, nie przesłaniając innych, nie damy zepchnąć w cień cierpień Polski, wkładu Polski w wolność Europy.

No tak, a my cały czas podkreślamy to, że zatrzymaliśmy Turków pod Wiedniem.

To też prawda.

Zostawmy na razie historię z boku…

Ja uważam, że nie możemy mieć kompleksów, skoro Anglicy pamiętają o…

No nie, oczywiście, że nie możemy mieć kompleksów, tylko w tym kontekście bitwy roku 1920, Bitwy Warszawskiej…

Społeczność żydowska pamięta 3 tysiące lat swojej historii, wszystkie wielkości, wszystkie cierpienia…

Panie marszałku, zostawmy historię, przejdźmy do spraw bieżących. Na biurku prezydenta Andrzeja Dudy leży w tej chwili ustawa uchwalona tuż przed sejmowymi wakacjami zmieniająca ordynację wyborczą do PE. Właściwie dwie partie PO…, może w innej kolejności powinienem powiedzieć, PiS i PO, wszystko wskazuje na to, że zgarnęłyby wszystkie mandaty. Pan nie ukrywa swojego rozżalenia…

To jest kwestia wolności. Ja po prostu pokazuję, że to jest kwestia wolności politycznej. Prezydent ma możliwość bronić wolności, powinien z tego skorzystać. Ale też jakości polskich interesów w Europie. To jest ordynacja, która, tak jak pan powiedział, symulacje pokazują, że gdyby według tej ordynacji odbyły się ostatnie wybory do PE, to PiS i PO skonsumowałyby 60 proc. mandatów partii trzecich. Ale to jest tylko symulacja, bo gdyby temu towarzyszyły… Wiadomo, że o wyborze decyduje tzw. wybieralność… To prawdopodobnie efekt byłby jeszcze gorszy.

A tak naprawdę ja bym radził wszystkim sięgnąć do wyborów 2004 roku, kiedy PiS był młodą partią, ale jednocześnie już mającą czterdziestu paru posłów w Sejmie. Więc to jest jakiś bardzo, taki, dobry test jakie są dzisiaj warunki startu politycznego. Tym bardziej, że tam to nie był taki zwykły start, to nie była partia startująca w pierwszych wyborach tylko już w jakiś sposób dobrze byliśmy umocnieni w Sejmie. Gdyby te wybory odbyły się według tej ordynacji, to ani Anna Fotyga, która dzisiaj jest bardzo dobrym przewodniczącym komisji bezpieczeństwa i obrony w PE, a wtedy w 2004 roku zdobywała doświadczenie zanim przeszła do pracy w MSZ; ani Konrad Szymański, minister ds. europejskich oceniany jako jeden z najlepszych posłów w ciągu tych 14 lat obecności Polski w PE; ani Ryszard Czarnecki, który był wiceprzewodniczącym PE, nikt z nich nie byłby w 2004 roku wybrany według tej ordynacji. A co byśmy mieli?

Ja obserwuję jedno: im większa obecność układu PO-PiS w PE, tym Polacy tam mniej między sobą rozmawiają. A jeżeli jeszcze bardziej obniżymy jakość polskiej reprezentacji, jeżeli to będą ludzie bardzo mocno uzależnieni od partyjnych władz, nie bojący się kontroli społecznej… Bo pamiętajmy, że wielkie partie nawzajem sobie odbierają władzę, ale są kontrolowane przez swoich wyborców, to tylko wyborcy prawicowi mogą kontrolować PiS, tak jak zresztą wyborcy liberalni mogą kontrolować PO. Zagwarantowanie takiego duopolu, uwolnienie od kontroli opinii publicznej będzie fatalne dla interesów Polski. Będą oczywiście tak jak dzisiaj wyolbrzymiać swoje różnice, aby ukrywać zbieżności swoich polityk. A pamiętajmy, to słynne partie lizbońskie, które w sprawach europejskich, kluczowych, miały koniec końców bardzo zbieżne stanowisko. Od Lizbony (chodzi o tzw. Traktat Lizboński – red.), przez kapitulację w czasie „Stop aborcji”, kiedy była w PE, po dzisiaj tak skrajne pomysły, jak np. pomysł armii europejskiej…

Czyli co, doradzałby pan panu prezydentowi, żeby tego podpisu pod tą ustawą nie składał.

Prezydent ma ogromną szansę wystąpić w obronie wolności politycznej, w obronie praw opinii publicznej, tego, że zgodnie z tym co mówi konstytucja, partie powinny umożliwiać, być tym medium udziału społeczeństwa w życiu publicznym, a nie jedynie gwarantować społeczeństwu możliwość bardzo ograniczonego wyboru pomiędzy zwalczającymi się grupami establishmentu, pomiędzy zwalczającymi się partyjnymi sztabami, bo nawet nie partiami. Pamiętajmy, że o partii możemy mówić wtedy, kiedy to partia decyduje o polityce tego obozu politycznego, a nie np. partyjna centralna decyduje kto w ogóle będzie mógł zabrać głos.

No dobrze, ale gdyby ta, powiedzmy, ordynacja do PE pozostała w takim kształcie i pan prezydent jednak, by podpisał, no to…

…też się mogą przejechać na tym…

No właśnie…

…dlatego, że historia prawa wyborczego pokazuje, że bardzo często jest tak, że manipulowanie przy prawie wyborczym wywołuje efekt odwrotny. Ja może najpierw powiem o efekcie psychologicznym, dlatego że w ogóle odradzam kolegom, no szczególnie z PiS-u, no bo to jest partia zwracająca się do wyborców prawicowych, więc do tych samych ludzi, no z którym najczęściej rozmawiamy po prostu, których chcemy reprezentować. Naprawdę takie granie podstępem, przecież to tylko wyobcowuje… Przecież ludzie tak ograni nie są partnerami rozmowy, oni też będą starali się ograć… To po prostu rujnuje życie publiczne. I całe to opowiadanie tych dwóch partii: Zaraz, zaraz, a PO to… A co, a PiS tamto… No całe wciąganie społeczeństwa w tego typu pogwarki, w tego typu pozorowanie, symulowanie debaty publicznej nie jest niczym poważnym. My musimy naprawdę dyskutować dzisiaj o tym jakie mają być kompetencje UE. Czy, na jakich warunkach, jak będziemy się odnosić do jej przyszłych władz. Dlatego, że ja np. byłem zdecydowanie przeciwny Komisji (Jean-Claude’a) Junckera i głosowałem dwukrotnie przeciwko niemu i nawet podpisałem wotum nieufności za trzecim razem. My musimy szukać szerokich sojuszów w Europie i budować również platformy ideowe, wspólnoty tej opinii publicznej, którą chcemy reprezentować. To co zaproponowała Prawica Rzeczypospolitej, Międzynarodowa Konwencja Praw Rodziny, to jest jednocześnie i szansa na konsolidację Europy Środkowej wokół zasad, które nas wyróżniają, wokół przywiązania do naturalnych fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej, do rzeczywistej tradycji europejskiej. Ale to jest jednocześnie ogromna szansa na orędzie Polski do opinii w krajach zachodniej Europy…

Panie marszałku, o Konwencji za chwilę, natomiast…

Ale mówię, o takich sprawach powinniśmy rozmawiać…

Właśnie, bo mówimy…

A nie, co PiS, co PO…

No właśnie, mówimy o duopolu i o tych wzajemnych oskarżeniach. No ale mieliśmy na polskiej scenie politycznej jakieś próby rozbicia tego duopolu, ale one są cały czas nieudane. To znaczy ludziom się wydaje, że pomiędzy PiS a PO nie ma żadnej alternatywy.

Panie redaktorze, w naszej tradycji jest taki nurt krytyczny: on idzie od Krasińskiego, przez Norwida, który się streszcza w takim apelu, że musimy przezwyciężyć naszą bierność, że jak pisał Norwid musimy być nie tylko wielkim sztandarem narodowym, ale również wielkim społeczeństwem. My, jeżeli nie przełamiemy tego, jeżeli nasze życie publicznie nie będzie się toczyć wokół problemów, a nie wokół sporów… Dlatego, że dzisiaj mamy taką sytuację, że dzisiaj część wyborców PiS akceptuje przyjmowanie postulatów, czy choćby przechodzenie na pozycje PO w niektórych sprawach, żeby utrzymać się u władzy. Niektórzy myślą tak: jeżeli trzeba będzie zlikwidować walutę narodową i to będzie cena władzy PiS… Ja bym chciał usłyszeć: wtedy nigdy, wtedy nigdy ich nie poprę. Ale nie, no… To jest również do zastanowienia. Już dzisiaj widzimy np. jak kierownictwo PiS mówi, że będzie kontynuować politykę PO w zakresie Konwencji Stambulskiej. Ta genderowa Konwencja Stambulska, no my rządzimy więc nie ma sprawy…

No właśnie, pan od wielu miesięcy apeluje do rządu o to, aby wypowiedzieć tą umowę. Parę tygodni temu w Warszawie… Najpierw w Warszawie, potem w Brukseli właśnie przedstawiliście państwo wspólnie z kolegami z innych krajów Europejską Konwencję Praw Rodziny.

To jest szansa na zdefiniowanie zasad społecznych, których bronimy, ale jednocześnie na zagwarantowanie bezpieczeństwa rodziny w dzisiejszych czasach. Dlatego, że, panie redaktorze, jeżeli my w Polsce, akurat pod rządami PO szczególnie, nasiliło się zjawisko np. zabierania przez biurokrację dzieci rodzinom bo uważano, że one materialnie nie gwarantują dostatecznego dostatku itd. Naprawdę, no, brak telewizora przysłowiowy nie jest powodem, żeby płaczące dziecko wydzierać rodzicom. W innym planie: no jeżeli my widzimy np. ataki PE na Węgry, że ustawom, takim podobnym do 500plus, a konkretnie zwalniającym z podatków rodziny duże, że zagwarantowano rangę praw konstytucyjnych, żeby to nie były ustawy, żeby to były rzeczywiście, par excellance, prawa nabyte i mocno zawarowane. Nie takie, które są koncesją jednej władzy, które inna władza może odebrać. To że temu nadano rangę praw konstytucyjnych to PE zaatakował mówiąc dokładnie tak, że to utrudnia odwołanie tych ustaw. Jeżeli my widzimy, jeżeli widzimy…

O zagwarantowanie tych praw chciał też pytać w referendum prezydent…

Tak, panie redaktorze, jeżeli my widzimy całą ofensywę genderową, jeżeli widzimy całą ofensywę genderową również w Polsce, no te wszystkie wyczyny stowarzyszeń w rodzaju „Ponton” wchodzących do szkół, to my powinniśmy potwierdzić prawo rodziny jako prawo człowieka. Jeżeli chodzi o pytanie prezydenta, ja mimo wszystko sugerowałbym, że prezydent powinien skoncentrować się na egzekucji konstytucji. Polska konstytucja daje obywatelom, to jest jedno z najtwardszych sformułowań praw obywatelskich, artykuł 82, albo 74, że rodzina, że każdy obywatel ma prawo żądać od administracji, nie postulować, nie upominać się, ma prawo żądać ochrony dziecka przed demoralizacją, no to ta norma konstytucyjna powinna przekładać się na kolejne działania państwa. My nie powinniśmy traktować konstytucji tak jak dzisiaj widzimy to w walce PiS-PO, jako tego co daje władzy wobec obywateli, ale powinniśmy traktować konstytucję jako, z jednej strony, zbiór praw podstawowych, którymi my jako społeczeństwo, jako Polacy, jako ludzie dysponujemy, a z drugiej strony jako zbiór dyspozycji dla władzy, co władza na forum narodowym i międzynarodowym ma robić. Konstytucja jest największym głosem narodu i należy słuchać… I tam mamy cały szereg zapisów, czy choćby, mówię, te wszystkie zapisy, które, panie redaktorze, w imię których PiS jeszcze będąc w opozycji krytykował Konwencję Stambulską. No przecież co stoi na przeszkodzie, żeby poddać je weryfikacji konstytucyjnej, albo żeby w każdym razie przypomnieć, że… Ja zresztą nie rozumiem…

No krytykował i mówił, że ją wypowie, a nic w tej sprawie nie robi…

To jest decyzja polityczna czy wypowie. I powinien to zrobić, bo to jest kwestia szacunku dla społeczeństwa, robienie tego co się deklarowało. Ale jeżeli stawiano również zarzuty konstytucyjne… Więc co, mamy tolerować stan antykonstytucyjny? Dlatego, że nie będziemy mnożyć konfliktów? Ja pytam dlaczego nie można było poczekać z odwołaniem… które byłoby bardzo proste, I prezes SN, za te… w 2020 roku to stanowisko będzie poddawane wyborowi, więc za te dwa lata będzie można ją spokojnie odwołać. Wszystkie sondaże sugerują, że władza będzie mogła to zrobić. Ja nie zajmuję stanowiska w tej sprawie, tylko pytam o jedno: Władza powtarzała „nie chcemy mnożenia konfliktów”. W imię tego niemnożenia konfliktów odrzucano społeczne inicjatywy ustaw, takich jak „Stop aborcji”, obiecywano spokój. Jaki mamy spokój? Gdzie jest ten spokój?

Panie marszałku, pan mówi o roku 2020. Ale do roku 2020 to, jak dobrze liczę, mamy trzy razy wybory…

Jeszcze raz powtarzam – wszystkie sondaże wskazują, że władza będzie mogła to zrobić, więc po co?

No tak, ale Sąd Najwyższy potwierdza ważność tych wyborów, wypowiada się na ich temat…

Teraz, panie redaktorze, mamy wielką dyskusję na temat hipotetycznej kandydatury profesora Muszyńskiego na prezesa sądu. Profesor jest atakowany… Ja akurat wysoko cenię jego pracę, uważam np. że jego praca na polu polsko-niemiecki, kiedy kierował fundacją, była bardzo dobra, jest dobrym prawnikiem… Powtórzę jeszcze raz, no przecież gdyby respektować terminy, ale to nie chodzi o respektowanie terminów, gdyby chociaż w interesie zmian, które się prowadzi myśleć długofalowo, nie o show, które się urządza dzisiaj, żeby przyciągnąć uwagę opinii publicznej, ale żeby przeprowadzać rzeczywiste, długofalowe, efektywne zmiany, to profesor Muszyński mógłby już dzisiaj być niekwestionowanym przez nikogo prezesem Trybunału Konstytucyjnego, a potem, w 2020 roku…

I prezesem (SN)…

Jurek: Ale wie pan, ja mam wrażenie, że w tym wszystkim chodzi nie o to, by wprowadzać jakiekolwiek trwałe zmiany, tylko po to, żeby robić show, który przyciągnie uwagę opinii publicznej i te zmiany w prawie wyborczym, o których mówiliśmy, do tego właśnie… no niestety tą hipotezę potwierdzają.

Tomasz Krzyżak: Dzień dobry państwu, jest czwartek 2 dzień sierpnia, w programie #RZECZoPOLITYCE wita państwa serdecznie Tomasz Krzyżak, a ze mną w studio jest pan poseł Marek Jurek…

Marek Jurek: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

Pozostało 99% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
"To nie jest prawda". Bosak odpowiada na zarzut ambasadora Izraela
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Polityka
Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Krakowie? Nowy sondaż wskazuje na rolę wyborców PiS
Polityka
Małgorzata Wassermann poparła pośrednio kandydata PO w Krakowie
Polityka
Jarosław Kaczyński odwołuje swoją przyjaciółkę z zarządu "Srebrnej"
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory 2024. Kto wygra drugie tury?