Do tej pory najpoważniejszą przeszkodą wydawało się referendum w Irlandii – jedynym państwie, które musi przyjąć unijny traktat w drodze głosowania powszechnego. Wszystkie pozostałe zdecydowały się na ratyfikację w parlamentach narodowych.
Traktat zwiększa o ponad 40 liczbę dziedzin, w których decyzje podejmowane będą większością głosów. Faktycznie w wielu przypadkach są to jednak mało ważne decyzje, na przykład dotyczące sposobów zbierania statystyk dla unijnego biura Eurostat. Najważniejsze zmiany dotyczą wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych. Nie będzie już jednomyślności w decyzjach dotyczących współpracy policyjnej i sądowej w sprawach kryminalnych. Polska nigdy nie kwestionowała tej zmiany. Tylko Wielka Brytania zastrzegła sobie wyjątek: dołączy w tych dziedzinach, które sama wybierze.
Generalnie w UE znaczna część decyzji już jest podejmowana większością głosów. Dotyczy to przede wszystkim gospodarki. Tylko w podatkach zachowane jest prawo weta. Z dziedziny politycznej jednomyślność jest utrzymana w sprawach zagranicznych. Z kolei sprawy moralności i obyczajowości w ogóle nie leżą w kompetencjach UE.
Zniesiona zostanie względnie korzystna dla Polski metoda obliczania głosów z traktatu nicejskiego. Nasz kraj ma obecnie 27 głosów z 345 ogółem, tyle samo co Hiszpania i tylko o dwa mniej niż największe państwa UE – Niemcy, Wielka Brytania, Francja i Włochy.
W nowym traktacie będzie obowiązywała zasada podwójnej większości, która ma utrudnić blokowanie wspólnych inicjatyw. A więc decyzja w głosowaniu większościowym zapadnie, gdy opowie się za nią 55 proc. państw zamieszkanych przez 65 proc. ludności. W pełni ta zasada zacznie obowiązywać po 1 kwietnia 2017 roku. Dołączono do niej, na wniosek Polski, tzw. mechanizm z Joaniny. Pozwala on mniejszości państw wnioskować o odłożenie niekorzystnej dla nich decyzji na rozsądny czas.