Polityczny lot szefa Kancelarii Premiera

- Tomasz Arabski to bałaganiarz, który krzyczy: Boże, gdzie rzeczy, które tu wczoraj położyłem. Ale to człowiek godny zaufania. Nagle wypłynął na głębokie wody, mam nadzieję, że się nie utopi – mówi ks. Kazimierz Sowa

Aktualizacja: 18.10.2008 05:52 Publikacja: 18.10.2008 04:22

Tomasz Arabski wypowiedzią o prywatnej podróży prezydenta wkroczył na pierwszą linię polityki

Tomasz Arabski wypowiedzią o prywatnej podróży prezydenta wkroczył na pierwszą linię polityki

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Z szefem Kancelarii Premiera trudno się umówić. Ma wolny czas o 9 rano albo 22.30. Teoretycznie. Bo ciągle to zmienia.

A podczas spotkania jego telefon dzwoni non stop. Jest rozrywany. – Zauważyłem, że teraz więcej osób zaczęło się mną interesować. Jako szef KPRM podejmuję wiele decyzji, ale ta rzeczywiście miała też charakter polityczny – przyznaje.

Odmową użyczenia prezydentowi samolotu na szczyt w Brukseli Arabski wszedł na pierwszą linię politycznego frontu. Publicznie oświadczył, że traktuje wizytę Lecha Kaczyńskiego jako prywatną.

Na głowę szefa kancelarii posypały się gromy. W piątek rzecznik PiS Adam Bielan uznał, że Arabski powinien za to odejść ze stanowiska i zapłacić 150 tys. zł za samolot do Belgii, który dla prezydenta wyczarterowano od LOT. – Arabski to jest przyjaciel Tuska, kiedyś przebrany za katolickiego redaktora. Pokazał swój polityczny temperament aresztując samolot dla Kaczyńskiego – krytykuje Jacek Kurski, poseł PiS z Pomorza.40-letni szef KPRM przeżywa jeden z najważniejszych momentów w swojej kilkunastomiesięcznej karierze politycznej. Nawet jego bliscy znajomi przyznają, że jedynym jego oparciem w rządzie jest premier, z którym zna się z rodzinnego Gdańska. Daje to Arabskiemu wysoką pozycję, ale jest zdany na wolę Donalda Tuska.

W polityce Arabski znalazł się bowiem niejako przypadkiem. Jako absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej wybrał na początku lat 90. inną karierę. – Chciał być dziennikarzem. Był dwa lata w Hiszpanii, a po powrocie trafił do nas do radia. Szybko nauczył się zawodu reportera, aż stał się na tyle dobry, że poszedł do Zetki – śmieje się Jacek Rusiecki, były prezes Radia Plus.

Powołał je w Gdańsku w 1992 roku abp Tadeusz Gocłowski. Szybko odniosło sukces i sześć lat później stworzono sieć 25 lokalnych stacji Plus. Ale w połowie lat 90. to pozycja korespondenta Radia Wolna Europa, a następnie Radia Zet była bardziej prestiżowa. Arabski relacjonował papieskie pielgrzymki Jana Pawła II na Kubie i w Sarajewie (1997 i 1998 rok). Taka praca mu odpowiadała. Jest członkiem Europejskiego Forum Laikatu dbającego o podtrzymywanie tradycji chrześcijańskiej. Jest kawalerem watykańskiego orderu Pro Ecclesia et Pontifice (Dla Kościoła i Papieża). Napisał książkę o wizytach papieskich na Wybrzeżu.

– To mój przyjaciel, jest dobrym ojcem rodziny i dobrym chrześcijaninem – mówi ks. Kazimierz Sowa, z którym Arabski współpracował w Plusie. – Ma wyrazistą hierarchię wartości – Bóg, rodzina, ojczyzna to u niego sprawy normalne w rozmowach. Jeśli ktoś nie oszukuje rodziny i nie zdradza żony, to i w polityce można mu zaufać.

Rzeczywiście – ks. Sowa wspomina, jak kilka lat temu trzy osoby z zarządu Plusa wzięły prywatny kredyt, żeby wypłacić ludziom pensje przed świętami. Jedną z nich był Arabski, który wrócił w 1998 r. do gdańskiego radia jako redaktor naczelny, a potem dyrektor programowy całej sieci. – To był kredyt ok. 100 tys zł. Do dziś nie otrzymaliśmy od syndyka zwrotu. Ale co innego, jak bierze to ksiądz, a co innego człowiek z czwórką dzieci jak Arabski. Dziś takich prezesów już nie ma – mówi Sowa.

W Trójmieście o szefie Kancelarii Premiera mówi się „przyjaciel arcybiskupa Gocłowskiego”. – Często rozmawiali po cotygodniowej audycji Gocłowskiego – opowiada Rusiecki.

Nic dziwnego, że pierwszy epizod w politycznej aktywności Arabskiego to była kampania wyborcza w 1993 r. na rzecz koalicji Ojczyzna, którą tworzyły partie chrześcijańskie. – Startowało wielu znajomych, chcieliśmy im pomóc w przygotowaniu wystąpień radiowych. Zajmował się tym Michał Kamiński – wspomina Rusiecki. – A Tomek bardzo dobrze montował taśmy, więc go poprosiłem, żeby pomógł. To zabawne, bo przecież dziś z Kamińskim stoją po dwóch stronach barykady.

Jak katolicki dziennikarz trafił w otoczenie liberalnego Tuska? Maciej Płażyński – jeden z byłych tenorów PO – przyznaje, że poznał Arabskiego w Plusie. – Zakolegował się z Tuskiem, choć wcześniej to był bardziej mój znajomy. Ja zostawiłem PO, a on się jej nie wyrzekł – wspomina. Jego zdaniem Arabski światopoglądowo plasuje się między PO a PiS. Ale nie ma zacięcia partyjnego. Po co był Tuskowi? – Ułatwiał kontakty kościelne, np. z abp. Gocłowskim. Bo Donald był liberałem zdystansowanym od Kościoła, jeśli Tomek go zmienił, to dobrze – mówi Płażyński.

To podobno Arabski namówił obecnego premiera, by wziął ślub kościelny z żoną. Arabski nie chce łączyć polityki ze swoją wiarą. – Jestem liberałem gospodarczym, a Kościół jest moją wspólnotą. Ale katolicyzm rozumiem zupełnie inaczej niż część polityków PiS. Nie traktuję instrumentalnie Kościoła, droga ma być dobra, a nie katolicka.

Zanim na dobre wszedł w politykę, piął się w karierze medialnej. Jako stypendysta niemiecko-amerykańskiego German Marshall Fund poznał pracę mediów amerykańskich.

A w lutym 2005 roku został redaktorem naczelnym „Dziennika Bałtyckiego”. W 2006 r. stracił stanowisko. Zanim bowiem zdążył poinformować o swych planach właścicieli gazety, Jan Rokita ogłosił, że jest kandydatem PO na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ale Sejm odrzucił jego kandydaturę. Został wiceprezesem Radia Gdańsk. W kampanii wyborczej rok temu odmawiał pracownikom pomocy w kontakcie z Tuskiem, by nie być posądzonym o stronniczość.

Ale cały czas grał z liderem PO w piłkę nożną. Od roku jest w rządzie. Spodziewano się, że Arabski zostanie jego rzecznikiem. Stanęło na szefie KPRM.

Po roku pracy stwierdza: – Jest łatwiej, niż sobie wyobrażałem. Miałem doświadczenie w biznesie, ale inna jest specyfika pracy w administracji, gdzie brakuje korporacyjnej odwagi.

Arabski opowiada, jak jeden z dyrektorów nie potrafił nawet podjąć decyzji, czy obniżyć zamówienie na kawę dla BOR, skoro zmniejszono ochronę.

Jednak początki Arabskiego w kancelarii nie były łatwe. Zarzucano mu bałagan, przez który ginęły dokumenty, a premier zaniedbywał ważne sprawy.

[wyimek]Kilka lat temu Arabski i dwie osoby z zarządu Radia Plus wzięły prywatnie 100 tys. zł kredytu, żeby wypłacić pracownikom pensje przed świętami[/wyimek]

– I tak jest do dziś – mówi osoba z otoczenia premiera.

To Arabski nie przewidział, że mówiąc w wywiadzie dla hiszpańskiego „El Mundo”, iż wyprawa do Ameryki Łacińskiej to dla niego podróż życia, Tusk kręci na siebie bicz w Polsce. Wyśmiewano się z niego jako „słońca Peru”. – To miał być ukłon w stronę gospodarzy. Potem miałem do siebie pretensje, bo okazało się, że wszystko może być wykorzystane do walki politycznej – wspomina. – Od tamtego czasu jego pozycja w KPRM słabła – mówi osoba z otoczenia Tuska.

– Zdziwiłem się jego nominacją na szefa kancelarii, bo to trudna funkcja wymagająca przygotowania administracyjnego, a nie marketingowego i PR-owego – zaznacza Płażyński.

Z powodu tego przygotowania zarzucano mu, że usiłował zastępować byłą rzeczniczkę rządu Agnieszkę Liszkę. Nieoficjalnie osoby zbliżone do KPRM opowiadają, że chciał się jej pozbyć z kancelarii. – To chorobliwie ambitna osoba, od początku walczy o wpływy ze Sławkiem Nowakiem, choć poklepują się po plecach – uważa osoba z kręgu bliskich współpracowników premiera.

– O rywalizacji między nami czytamy ze Sławkiem z rozbawieniem – komentuje Arabski.

Ks. Sowa przyznaje, że szef kancelarii bywa porywczy, niektórych zraża swoją ironią połączoną z luzem, bo mają wrażenie, że z nich kpi. Arabski uchodzi za duszę towarzystwa. Koledzy cenią go za długie, gorące dyskusje. – Kiedyś pospieraliśmy się o generała Franco, Tomek go bardzo negatywnie oceniał – wspomina Rusiecki.

Arabski pasjonuje się historią Półwyspu Iberyjskiego. Sam gotuje proste hiszpańskie dania. – Jego empanadas i butelka ulubionego wina to gwarancja znakomitego wieczoru. Kiedy jestem w Gdańsku, zawsze zatrzymuję się u Arabskich. Tomek bardzo przeżywa, że mniej czasu poświęca rodzinie – mówi ks. Sowa.

Arabski podobno ostatni gasi światło w urzędzie. Nadrabia brak doświadczenia. – Mnie nie zależy, żeby się pojawiać w telewizji, wolę, żeby urząd sprawnie obsługiwał premiera i rząd – twierdzi.Co potem? – Marzył raczej, że wyjedzie na placówkę do Hiszpanii, a wylądował na placówce w Warszawie. Ale wszystko przed nim – mówi Płażyński.

Z szefem Kancelarii Premiera trudno się umówić. Ma wolny czas o 9 rano albo 22.30. Teoretycznie. Bo ciągle to zmienia.

A podczas spotkania jego telefon dzwoni non stop. Jest rozrywany. – Zauważyłem, że teraz więcej osób zaczęło się mną interesować. Jako szef KPRM podejmuję wiele decyzji, ale ta rzeczywiście miała też charakter polityczny – przyznaje.

Pozostało 96% artykułu
Polityka
Polityczne Michałki: Rok rządu Tuska na trzy plus, a młodzi popierają Konfederację. Żółta flaga dla koalicji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
MSZ na wojnie hybrydowej z Rosją. Kto prowadzi walkę z dezinformacją
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich