Z szefem Kancelarii Premiera trudno się umówić. Ma wolny czas o 9 rano albo 22.30. Teoretycznie. Bo ciągle to zmienia.
A podczas spotkania jego telefon dzwoni non stop. Jest rozrywany. – Zauważyłem, że teraz więcej osób zaczęło się mną interesować. Jako szef KPRM podejmuję wiele decyzji, ale ta rzeczywiście miała też charakter polityczny – przyznaje.
Odmową użyczenia prezydentowi samolotu na szczyt w Brukseli Arabski wszedł na pierwszą linię politycznego frontu. Publicznie oświadczył, że traktuje wizytę Lecha Kaczyńskiego jako prywatną.
Na głowę szefa kancelarii posypały się gromy. W piątek rzecznik PiS Adam Bielan uznał, że Arabski powinien za to odejść ze stanowiska i zapłacić 150 tys. zł za samolot do Belgii, który dla prezydenta wyczarterowano od LOT. – Arabski to jest przyjaciel Tuska, kiedyś przebrany za katolickiego redaktora. Pokazał swój polityczny temperament aresztując samolot dla Kaczyńskiego – krytykuje Jacek Kurski, poseł PiS z Pomorza.40-letni szef KPRM przeżywa jeden z najważniejszych momentów w swojej kilkunastomiesięcznej karierze politycznej. Nawet jego bliscy znajomi przyznają, że jedynym jego oparciem w rządzie jest premier, z którym zna się z rodzinnego Gdańska. Daje to Arabskiemu wysoką pozycję, ale jest zdany na wolę Donalda Tuska.
W polityce Arabski znalazł się bowiem niejako przypadkiem. Jako absolwent Wydziału Elektroniki Politechniki Gdańskiej wybrał na początku lat 90. inną karierę. – Chciał być dziennikarzem. Był dwa lata w Hiszpanii, a po powrocie trafił do nas do radia. Szybko nauczył się zawodu reportera, aż stał się na tyle dobry, że poszedł do Zetki – śmieje się Jacek Rusiecki, były prezes Radia Plus.