Pożar między politykami

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa celowo zwlekało z przekazaniem Lechowi Kaczyńskiemu wiadomości o tragedii w Kamieniu Pomorskim – uważają współpracownicy prezydenta. Przypominają, że wcześniej zasypywano go nawet mało istotnymi informacjami

Aktualizacja: 18.04.2009 11:27 Publikacja: 18.04.2009 04:19

Prezydent Lech Kaczyński o pożarze w Kamieniu Pomorskim dowiedział się dwie godziny po premierze, z

Prezydent Lech Kaczyński o pożarze w Kamieniu Pomorskim dowiedział się dwie godziny po premierze, z mediów

Foto: Rzeczpospolita

– Po żałobie narodowej przystąpimy do tego, by niektóre sprawy rozliczyć, także te związane z tempem informowania organów państwa o tego rodzaju zdarzeniach – zapowiadał jeszcze podczas poniedziałkowego wizytowania pogorzeliska w Kamieniu Pomorskim prezydent Lech Kaczyński.

Urzędnicy Kancelarii Prezydenta oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego zaczęli sprawdzać, dlaczego wiadomość o tragicznym pożarze gdzieś utknęła, a prezydent dowiedział się o wszystkim dużo później od premiera, i to z mediów.

– Informacje o tego typu nagłych zdarzeniach otrzymujemy z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Tym razem kanał ten okazał się niedrożny – mówi „Rz” Jarosław Rybak, rzecznik BBN, które o takich informacjach powiadamia prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

– Rzeczywiście, do BBN ta wiadomość nie poszła – przyznaje Antoni Podolski, szef RCB. – Dyżurny Centrum uznał po prostu, że w trybie nagłym prezydentowi ta wiadomość nie jest potrzebna.

Współpracownicy głowy państwa są jednak przekonani, że to nie przypadek. Twierdzą, że od ubiegłego lata, gdy zaczęło działać RCB, z przepływem informacji na linii rząd – prezydent nie było najmniejszego problemu.

– Do czasu pożaru w Kamieniu otrzymywaliśmy wszystkie, łącznie z drobiazgowymi wiadomościami o planowanych protestach – podkreśla w rozmowie z „Rz” urzędnik z BBN.

– Informacja o pożarze, w którym śmierć poniosło tyle osób, tym bardziej powinna do nas trafić. Znam zwyczaje służb mundurowych i wiem, że jeśli dyżurny operacyjny ma napisane w instrukcjach, że ma jakąś informację przekazać dalej, to zrobi to na pewno. Chyba że ktoś mu wyda inne polecenie.

Rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Adam Bielan nie owija w bawełnę. Jego zdaniem chodziło o to, by Lech Kaczyński nie mógł pojechać na miejsce zdarzenia przed Donaldem Tuskiem. – To żenujące – odpowiedział na ten zarzut w Radiu RMF Grzegorz Schetyna, szef MSWiA.

– Informacji o pożarze absolutnie nie tailiśmy przed prezydentem celowo – zapewnia też Antoni Podolski. Dodaje, że zgodnie z przepisami Centrum w ogóle nie jest zobowiązane, by przekazywać informacje do Kancelarii Prezydenta czy Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Sami to zaproponowaliśmy, robimy to wyłącznie grzecznościowo – zaznacza.

Tymczasem szef BBN Aleksander Szczygło zwrócił się już do szefa Rządowego Centrum Bezpieczeństwa z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego jego biuro nie otrzymało wiadomości o pożarze.

Podolski twierdzi, że już odpowiedział. Co napisał? Tego ujawnić nie chce. – Nie chcę dalej eskalować tego sporu – zapewnia. Dodaje też, że ustali precyzyjnie z szefem BBN, jakie wiadomości głowa państwa będzie otrzymywać od Rządowego Centrum, by w przyszłości nie dochodziło już do podobnych nieporozumień.

– Na pewno nie będę robić dochodzenia, dlaczego nasz dyżurny uznał, że nie ma potrzeby natychmiastowego powiadamiania prezydenta. Bo co prawda ze społecznego punktu widzenia była to wielka tragedia, ale proszę wierzyć, że nie miała wpływu na bezpieczeństwo narodowe – dodaje Podolski.

[ramka][srodtytul]Informacyjne wpadki[/srodtytul]

Przepływ informacji między rządem a prezydentem nie po raz pierwszy jest przedmiotem sporu.

[b]Katastrofa CASY[/b]

Najpoważniejszy konflikt wybuchł w styczniu 2008 r. po katastrofie wojskowego samolotu CASA. Prezydent dowiedział się o tragedii w Chorwacji, gdzie był z oficjalną wizytą. Informacja dotarła do niego kilka godzin po zdarzeniu. Urzędnicy Lecha Kaczyńskiego mieli za złe rządowi, że zwierzchnik Sił Zbrojnych nie został poinformowany natychmiast. Okazało się, że oficer MON usiłował skontaktować się z BBN, by przekazać informacje o katastrofie, ale przez 20 minut nikt nie odbierał tam telefonu.

[b]Wywiad dla sekty[/b]

W lutym Kancelaria Prezydenta miała za złe, że MSZ nie ostrzegł głowy państwa przed publikowaniem tekstu w należącej do sekty Moona gazecie „Washington Times”. Szef MSZ Radosław Sikorski dziwił się, że urzędnicy prezydenta nie odróżnili pisma od opiniotwórczego „Washington Post”. Przyznał jednak, że opinia z resortu, która trafiła do Lecha Kaczyńskiego, mogła być bardziej wyrazista. Zapowiedział konsekwencje dyscyplinarne w MSZ.[/ramka]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mailto=k.manys@rp.pl]k.manys@rp.pl[/mail][/i]

– Po żałobie narodowej przystąpimy do tego, by niektóre sprawy rozliczyć, także te związane z tempem informowania organów państwa o tego rodzaju zdarzeniach – zapowiadał jeszcze podczas poniedziałkowego wizytowania pogorzeliska w Kamieniu Pomorskim prezydent Lech Kaczyński.

Urzędnicy Kancelarii Prezydenta oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego zaczęli sprawdzać, dlaczego wiadomość o tragicznym pożarze gdzieś utknęła, a prezydent dowiedział się o wszystkim dużo później od premiera, i to z mediów.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Polityka
Dariusz Matecki: Na terenie Kancelarii Sejmu aktor uderzył dwóch posłów
Polityka
Trzaskowski poprze postulat Mentzena? Poseł KO: Cóż szkodzi obiecać? Bryłka komentuje
Polityka
Łukasz Pawłowski, szef OGB: Młodzi uważają, że spór Platformy z PiS ich nie dotyczy
Polityka
Kogo chce usunąć z rządu Donald Tusk? Nieoficjalne ustalenia
Polityka
Jacek Siewiera przyjmuje propozycję Rafała Trzaskowskiego