Minister sprawiedliwości w środę sam podał się do dymisji. Szef rządu ją przyjął. Donald Tusk tłumaczył powód – bezstronność ministra została podana w wątpliwość. A wątpliwości pojawiły się po konferencji prasowej, którą Czuma zorganizował tuż po wybuchu afery hazardowej. Zdecydowanie bronił polityków PO Mirosława Drzewieckiego i Zbigniewa Chlebowskiego, którzy – jak wynika ze stenogramów CBA – prowadzili z biznesmenami potajemne rozmowy o ustawie hazardowej. Po tej konferencji 66 proc. badanych w sondażu GfK Polonia dla "Rz" opowiadało się za zdymisjonowaniem ministra sprawiedliwości.
– Zachował się nie jak prokurator generalny, ale jak adwokat, i to nieudolny, swoich prywatnych kolegów – mówi Zbigniew Ziobro, europoseł PiS. Stefan Niesiołowski, wicemarszałek Sejmu (PO): – Przecież on nie powiedział, że oni są absolutnie niewinni, tylko, że nie widzi tej winy w przedstawionych mu przez CBA dokumentach.
[srodtytul]Pierwsza wpadka[/srodtytul]
Jednak niefortunna wypowiedź na konferencji uruchomiła odliczanie do dymisji Czumy. Zresztą nie po raz pierwszy. Już kilka tygodni po nominacji dziennikarze pytali o jego dymisję.
A na początku wydawał się idealnym kandydatem na szeryfa PO. Ma piękną opozycyjną kartę.