Radni Platformy i Sojuszu Lewicy Demokratycznej połączyli siły przeciwko prezydentowi i rozpoczęli kampanię nawołującą łodzian do udziału w referendum, które odbędzie się 17 stycznia 2010 roku. Będąc przekonanymi, że większość uczestników zagłosuje za odwołaniem prezydenta, namawiają do przyjścia do urn. Referendum będzie ważne, gdy weźmie w nich udział 114 tys. uprawnionych łodzian.

Każda z partii przygotowała własne uchwały, które mają podnieść frekwencję. Radni Platformy chcą narzucić Jerzemu Kropiwnickiemu, żeby wraz z urzędnikami namawiał do udziału w głosowaniu. – Prezydent ma przeprowadzić akcję promocyjną, żeby przypomnieć łodzianom, o prawie do uczestniczenia w referendum – tłumaczy Tomasz Kacprzak, przewodniczący Rady Miejskiej i radny PO. – Od Jerzego Kropiwnickiego zależy czy będą to bilboardy, spoty telewizyjne czy ogłoszenia w prasie.

– Radni mogą podjąć każdą uchwałę, niezależnie czy jest zgodna z prawem i zdrowym rozsądkiem – komentuje Marzena Korosteńska, zastępca rzecznika prasowego prezydenta. – Biuro prawne urzędu ma wątpliwości czy projekt jest zgodny z prawem i przesłało go do konsultacji ekspertom. O tym, że pomysł Platformy nie jest najlepszy przekonani są radni Sojuszu. – Jeśli taka uchwała przejdzie i zostaną wydane pieniądze na jej rozpropagowanie, może dojść nawet do unieważnienia referendum. – mówi Jarosław Berger. – Prezydent zgodnie z ustawą o samorządzie nie może wydać na reklamę wyborczą ani złotówki z kasy gminy. Chcemy, żeby referendum się odbyło, więc będziemy głosować przeciwko tak sformułowanej uchwale Platformy.

Radni Sojuszu podsunęli własny projekt, w którym rada miasta ma się zwrócić z apelem do „wszystkich łodzian „o jak najliczniejszy udział w referendum”, a potem przekonuje mieszkańców: „dajmy dowód, że potrafimy [...] odpowiedzialnie decydować o wspólnych i ważnych dla nas wszystkich sprawach”.