Emilewicz została wicepremierem po tym jak Jarosław Gowin odszedł z rządu w związku z odrzuceniem przez PiS jego propozycji wpisania trzymiesięcznego vacatio legis do projektu ustawy o powszechnym głosowaniu korespondencyjnym. Gowin sprzeciwiał się organizacji wyborów 10 maja - ostatecznie, na mocy jego porozumienia z Jarosławem Kaczyńskim z 6 maja wybory prezydenckie 10 maja się nie odbyły, mimo przyjęcia 7 maja przez Sejm ustawy umożliwiające powszechne głosowanie korespondencyjne.
Emilewicz pytanie o to, czy chciałaby rzucić wyzwanie Gowinowi i stanąć do rywalizacji o fotel prezesa Partii określiła takie spekulacje mianem "political fiction".
- Porozumienie ma w nazwie nazwisko Jarosława Gowina (pełna nazwa partii to Porozumienie Jarosława Gowina - red.), jesteśmy partią założoną przez Jarosława Gowina i to nie ulega zmianie. To Gowin zarekomendował mnie na stanowisko wicepremiera. Nic się tutaj nie zmienia - podkreślała.
Poprzedzające 10 maja cztery tygodnie sporów o sposób przeprowadzenia wyborów prezydenckich Emilewicz określiła mianem "trudnego czasu dla Zjednoczonej Prawicy". - To oznaczało także wiele dyskusji, także u nas w partii - dodała.
Zapewniła jednocześnie, że Zjednoczona Prawica "ma się dobrze", a Porozumienie "czuje się jej częścią". Na pytanie czy nie obawia się, że Jarosław Kaczyński będzie chciał wyciągnąć konsekwencje wobec Gowina za sprzeciw wobec wyborów korespondencyjnych 10 maja, wicepremier odparła, że w czasie licznych w ostatnim czasie rozmów "nie odniosła wrażenia, aby prezes Kaczyński chciał zmieniać układ sił w obozie władzy".