Szefowie gabinetów politycznych są zatrudniani na czas określony, a to oznacza, że nie przysługuje im odprawa po dymisji ministra. Jak sprawdziła „Rz", tylko niektóre resorty stosują się do tego prawa.
Informacja o odprawie dla szefowej gabinetu Marka Sawickiego zbulwersowała opinię publiczną. Gdy Sawicki po aferze taśmowej dostał dymisję, Magdalena Kosel odeszła z resortu wraz z nim, biorąc – według „Super Expressu" – ok. 30 tys. zł odprawy. Choć już po czterech dniach na tym samym stanowisku zatrudnił ją nowy minister Stanisław Kalemba, pieniędzy tych nie zwróciła.
Tymczasem w ogóle nie powinna ich otrzymać. Stoi to bowiem w sprzeczności z ustawą, na mocy której została zatrudniona.
Pracownicy gabinetów politycznych premiera czy ministrów rządu, a także doradcy są zatrudniani na mocy art. 47a ustawy o pracownikach państwowych. Przepis mówi, że zatrudnienie następuje „na podstawie umowy o pracę zawartej na czas pełnienia funkcji przez osobę zajmującą kierownicze stanowisko państwowe". Na czas pełnienia funkcji ministra czy premiera, a więc na czas określony. Dymisja szefa pociąga za sobą odejście całego gabinetu politycznego.
I tak odprawy nie otrzymał np. Czesław Żak, który był szefem gabinetu politycznego ministra obrony Bogdana Klicha do końca lutego 2010 r. Podobnie było w resorcie zdrowia po odejściu Ewy Kopacz.