Sprawa zatrudnienia Romana Giertycha, który w imieniu syna premiera pozywa media, budzi wśród posłów PO duże emocje. I już dziś widać, że może być wykorzystywana w wewnętrznych rozgrywkach w partii. Choć zapewne nie od razu. Obecnie wszyscy mają bowiem poczucie, że partia jest w tak poważnych tarapatach, iż trzeba jej solidarnie bronić.
– Jedni mówią, że to szaleństwo Donalda, drudzy, że to źle, ale będziemy się bili, gdy nas ktoś za to zaatakuje. A są też tacy, którzy podkreślają, że Giertych jest skuteczny – opowiada jeden z posłów Platformy.
Dlatego niektórych zaskoczyły słowa Grzegorza Schetyny, który publicznie skrytykował fakt, że to właśnie Giertych ma reprezentować Michała Tuska. – To promuje jego kancelarię, w tych dniach jest bardzo obecny w mediach. Powołanie Giertycha to bardzo ryzykowna decyzja, bo mecenas bardziej kojarzy się z polityką niż z kancelarią prawną – powiedział Schetyna. – Rośnie zainteresowanie nim mediów, nie wiem, czy to skutecznie pomoże rozwiązać tę sprawę w sensie prawnym. Ale to prywatna decyzja – zastrzegł na koniec.
Tyle że „prywatna decyzja" premiera czy jego syna w stawiającej rząd w niekorzystnym świetle sprawie Amber Gold przekłada się także na sytuację całej Platformy, toteż część posłów nie kryje, że pomysł z Giertychem był chybiony.
– Bitwa z tabloidami nie ma sensu, bo sprawa dawno przycichła. Ale jeśli już, to trzeba było wziąć adwokata, który nie budzi tylu złych skojarzeń. Hajlowanie kolesi Giertycha długo będzie pamiętane – mówi nam jeden z polityków Platformy.