Jak zaczynali, a jak kończyli

To kłótnie w koalicjach obniżały notowania rządów. Gabinet Tuska traci mimo zgodnej współpracy z PSL.

Publikacja: 10.11.2012 10:16

Jak zaczynali, a jak kończyli

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Rząd koalicyjny PO–PSL pod wieloma względami jest wyjątkowy: sprawuje władzę już drugą kadencję, partnerzy unikają publicznych sporów, a sama Platforma z małymi wyjątkami jest od pięciu lat liderem sondaży. Mimo to działania obecnego gabinetu akceptuje zaledwie 28 proc. badanych przez CBOS w październiku, a samego premiera – co trzeci (32 proc.). To spory spadek, jeżeli weźmie się pod uwagę, że rząd PO–PSL po przejęciu władzy w 2007 roku miał poparcie aż 54 proc. badanych. Przy czym przeciwnicy stanowili zaledwie 19 proc. respondentów CBOS.

Z niższego pułapu

Tymczasem poprzedni premierzy: Jerzy Buzek, Leszek Miller czy Jarosław Kaczyński, choć zaczynali z mniejszym kredytem zaufania,  to notowania analogiczne do obecnych rządu Tuska mieli w sytuacji ostrych konfliktów w koalicji na dodatek okraszonych aferami, którym towarzyszyły ogromne emocje.

Koalicyjny gabinet Leszka Millera zaczynał sprawowanie władzy jesienią 2001 r. przy poparciu 50 proc. społeczeństwa i 15 procentach przeciwników. Ale takie dobre notowania nie utrzymały się długo. W grudniu 2002 roku „Gazeta Wyborcza" napisała słynny tekst o korupcyjnej propozycji, jaką złożył Lew Rywin Adamowi Michnikowi. Na przełomie lutego i marca  2003 r., gdy afera Rywina się rozkręcała, doszło do konfliktu między współrządzącymi partiami  SLD i PSL. W rezultacie Leszek Miller ogłosił koniec koalicji z ludowcami i 3 marca zdymisjonował chłopskich ministrów. W wyniku tego w marcu tylko 24 proc. badanych określało się jako zwolennicy rządu, a 33 proc. jako jego przeciwnicy. I to nie był koniec, bo w kwietniu zaledwie 16 proc. badanych popierało rząd, a 43 proc. go krytykowało.

Podobnie rzecz się miała z rządem Jerzego Buzka, tworzonym przez koalicję AWS–UW. Kredyt zaufania, który otrzymał od wyborców w 1997 roku, wyparował, gdy wiosną 1999 roku Buzek dokonał zmian w składzie Rady Ministrów. Unia Wolności uznała to za próbę osłabienia jej pozycji i publicznie o tym mówiła. Oliwy do ognia dolała decyzja Klubu UW, by nie poprzeć kandydatury Mariana Krzaklewskiego, patrona politycznego AWS, w wyborach prezydenckich. Po tych wydarzeniach poparcie dla rządu Buzka się załamało. W sierpniu 1999 r. popierało go zaledwie 26 proc. badanych, a 39 proc. było jego przeciwnikami. Miesiąc później liczba zwolenników spadła do 25 proc., a przeciwników do 43 proc. Jesienią 1999 r. doszło do rozpadu koalicji AW–UW, co przypieczętowało upadek rządu Buzka. Trzeba też dodać, że oba rządy, gdy kończyły swoją pracę, były niemal powszechnie nieakceptowane. I podobnie rzecz się miała z obu premierami.

– Przed 2005 r. polską polityką rządził chaos. Wystarczyło nawarstwienie afer lub politycznych awantur, by rządy i partie błyskawicznie traciły poparcie, którego nie były już w stanie odzyskać. Głosy natychmiast były przerzucane na opozycję – tłumaczy tamte wydarzenia politolog Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. Teraz zdaniem politologa jest inaczej. – Spór między PO i PiS jest tak gorący, że podzielił naszą scenę polityczną na trwałe – dodaje. – W tej sytuacji nawet rosnące niezadowolenie obywateli z pracy rządu nie przekłada się tak bardzo na poparcie partyjne, a co za tym idzie – na wynik wyborczy.

Rzeczywiście historia obu gabinetów PiS wyraźnie unaocznia tę zmianę.

Rząd Kazimierza Marcinkiewicza zaczynał urzędowanie z poparciem 41 proc. Polaków. I jego notowania były stosunkowo stabilne, do czasu gdy Jarosław Kaczyński utracił zaufanie do premiera i sam przejął ster rządów. Wówczas doszło do nagłego załamania poparcia. W lipcu 2006 r., ostatnim miesiącu urzędowania Marcinkiewicza, zadowolonych z jego rządu było 43 proc. badanych, a niezadowolonych 20 proc. W sierpniu, gdy premierem został Kaczyński, te wyniki się odwróciły. Zwolenników było zaledwie 28 proc., a przeciwników 36 proc.

Upadł mimo sondaży

Ale później notowania ponownie wzrosły. I to mimo ogromnych emocji, które towarzyszyły jego urzędowaniu. Były one związane m.in. z samobójczą śmiercią Barbary Blidy przy próbie jej zatrzymania przez ABW, a także z nieustannymi wojnami w koalicji PiS–LPR–Samoobrona. Te zresztą ostatecznie doprowadziły do upadku rządu Jarosława Kaczyńskiego. Ale i tak miał on 32 proc. poparcia.

A przegrał wybory, choć usiłował przygwoździć swojego głównego przeciwnika, czyli PO, sprawą posłanki Platformy Beaty Sawickiej, nagraniem w czasie przyjmowania łapówki od agenta CBA. Dlaczego to się nie udało?

– Bo dziś to, co dla zwolenników PiS jest poważną aferą, dla zwolenników Platformy jest prowokacją i niepotrzebnym medialnym zamieszaniem. I odwrotnie. Partie potrafią skutecznie mobilizować swój elektorat. Wystarczy przypomnieć, że ugrupowanie Kaczyńskiego dostało dwa miliony głosów więcej niż w 2005 roku  – mówi dr Chwedoruk.

– Dlatego nawet tak małe, 28-proc. poparcie dla rządu Tuska może przełożyć się na dobry wynik w wyborach.

Politolog z Uniwersytetu Warszawskiego dr Wojciech Jabłoński uważa, że tym, co najczęściej ciągnie poparcie dla rządu w dół, są afery i awantury koalicyjne.

– W czasie rządu Millera to PSL było takim rozsadzaczem koalicji. AWS i Unia Wolności spierały się niemal bez przerwy. A awantury PiS, Samoobrony i LPR wciąż mamy świeżo w pamięci – mówi dr Jabłoński. – Na tym tle koalicja PO–PSL jest wyjątkiem. Partnerzy też się kłócą, robią sobie na złość, ale rzadko wychodzą z tym na zewnątrz. To może być jedna z przyczyn, dla których rząd Tuska jest pierwszym po 1989 roku sprawującym władzę przez drugą kadencję – dodaje.

Politolog jest jednak zdania, że rządy w Polsce funkcjonują podobnie jak produkty, które możemy dostać na rynku.

– Mają swój okres młodości, dojrzałości i wreszcie schodzenia z rynku – podkreśla Jabłoński. – Rząd Tuska ma co prawda dłuższy niż inne gabinety termin przydatności do użytku, ale i tak jest już w fazie schyłkowej, politycznie jest niefunkcjonalny. Zbyt wiele nie zreformuje, tyle że będzie trwał jeszcze przez trzy lata.

Rząd koalicyjny PO–PSL pod wieloma względami jest wyjątkowy: sprawuje władzę już drugą kadencję, partnerzy unikają publicznych sporów, a sama Platforma z małymi wyjątkami jest od pięciu lat liderem sondaży. Mimo to działania obecnego gabinetu akceptuje zaledwie 28 proc. badanych przez CBOS w październiku, a samego premiera – co trzeci (32 proc.). To spory spadek, jeżeli weźmie się pod uwagę, że rząd PO–PSL po przejęciu władzy w 2007 roku miał poparcie aż 54 proc. badanych. Przy czym przeciwnicy stanowili zaledwie 19 proc. respondentów CBOS.

Pozostało 91% artykułu
Polityka
Donald Tusk podsumował pierwszy rok rządu. „Wiemy, jakie są priorytety”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Sondaż: Jak wielu Polaków jest rozczarowanych Donaldem Tuskiem?
Polityka
Piotr Serafin dla „Rzeczpospolitej”: Unijny budżet to polityka zapisana w cyfrach
Polityka
Były szef RARS ma jednak szansę na list żelazny. Sąd podważa sprzeciw prokuratora
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Polityka
Hołownia w Helsinkach, czyli cała naprzód na północ