Wiele wskazywało na to, że konwencja Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet będzie kolejną sprawą światopoglądową, która ostro podzieli PO. Z informacji „Rz" wynika, że tak się nie stanie. Rząd jednomyślnie zdecydował o podpisaniu konwencji. Kluczowe jest jednak oświadczenie, które do niej dołączył. Mówi ono, że Polska będzie stosować konwencję zgodnie z zasadami i przepisami konstytucji. – To oświadczenie wybiło zęby konwencji. Sprawia bowiem, że wszystkie ideologiczne zapisy konwencji przestają być groźne, pierwszeństwo zawsze będą miały polskie przepisy, które są w tym względzie bezpieczne – mówi nam jeden z członków rządu.
Nawet konserwatywni politycy Platformy przyznają, że w obecnej formule konwencja jest dla nich do przyjęcia. – Konwencja sama w sobie, zwłaszcza w warstwie językowej, jest mocno zideologizowana i przez to niebezpieczna. Jednak kiedy gwarantujemy, że w praktyce rozstrzygające będą nasze przepisy prawa, to właściwie trudno mieć zastrzeżenia – mówi „Rz" Jacek Żalek, znany członek konserwatywnej frakcji PO.
– W tej formie ta konwencja nie budzi już takich kontrowersji, bo de facto nie można powoływać się na jej przepisy, jeśli są niezgodne z polskim prawem. Dobrze, że rząd zgodził się przyjąć to oświadczenie – dodaje inny poseł PO Jacek Tomczak.
Również nasi rozmówcy z PSL przekonują, że w obecnej formie konwencja będzie do zaakceptowania przez ludowców.
Michał Szułdrzyński: Czy konserwatyści w PO powinni być spokojni?