– Odszedł, bardzo jest mi przykro, ale życie toczy się dalej – sucho skomentował ten werdykt szef Sojuszu Leszek Miller.

Kalisz został wykluczony z SLD za działanie na rzecz konkurencyjnej formacji politycznej i negatywne wypowiedzi o Sojuszu, jego władzach i perspektywie wyborczej. Poseł nie zamierza odwoływać się od tej decyzji, a więc może już otwarcie przystać do ekipy tworzącej Europę Plus: Aleksandra Kwaśniewskiego, Marka Siwca i Janusza Palikota.

Plotki o tym, że były prezydencki prawnik zamierza tworzyć nową partię, krążyły po Warszawie już od dawna. Zanosiło się jednak na to, że Kalisz będzie chciał niemal do ostatniej chwili tkwić w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, a przejść do nowej inicjatywy, gdy już porządnie nabierze rumieńców. Ale w momencie, gdy były prezydent ogłosił, iż Kalisz będzie łącznikiem między środowiskami feministycznymi a Europą Plus, rychłe odejście stołecznego posła z SLD było praktycznie przesądzone.

Wykluczenie Kalisza było jedyną racjonalną decyzją, skoro partia zdecydowała, że nie będzie współtworzyła Europy Plus. Nie zmienia to jednak faktu, że oznacza początek kłopotów. Po pierwsze, zapoczątkowuje proces konfliktów na lewicy, która zapewne wkrótce podzieli się na zwolenników i przeciwników Europy Plus. Po drugie, niewykluczone, że w ślad za Kaliszem z Sojuszu odejdą inni politycy, np. europoseł Wojciech Olejniczak, który dzieli z warszawskim politykiem biuro poselskie. Po trzecie, wreszcie zaostrzy się konflikt między SLD a Ruchem Palikota, o co zadbają politycy tej drugiej partii, nastawieni konfrontacyjnie do Sojuszu i nigdy nieprzepuszczający okazji, by wbić szpilę Leszkowi Millerowi. Artur Dębski, poseł RP, już wczoraj stwierdził, że działaczom SLD zabrakło wyobraźni, gdy wyrzucali Kalisza, bo on odegra bardzo ważną rolę w polityce.

Szef SLD zrobił, co mógł, żeby osłabić wymowę wykluczenia Kalisza z partii. Jeszcze przed werdyktem sądu zaprosił na czerwcowy kongres programowy lewicy społecznej Lecha Wałęsę. Były prezydent wstępnie wyraził zgodę, uzasadniając, że w Polsce od nowa należy zdefiniować lewicę i prawicę. W oczach opinii publicznej ten sprytny manewr być może trochę osłabi fakt, że Sojusz pozbywa się najbardziej rozpoznawalnego i lubianego polityka. Ale nawet najbardziej sprytnymi zagrywkami nie da się rozwiązać problemów, które nękają Sojusz i całą lewicę.