Feralne wakacje Platformy Obywatelskiej

Partia rządząca po raz pierwszy nie zostawiła wyborcom pozytywnego przekazu na sezon urlopowy.

Publikacja: 06.08.2014 02:15

Eliza Olczyk

Eliza Olczyk

Foto: Fotorzepa/Ryszard Waniek

Partia Donalda Tuska od początku obecnej kadencji zalicza wakacyjne spadki poparcia, które przeciągają się aż do jesieni. W tym roku nie będzie inaczej. Tyle że tym razem grozi to przegraną w wyborach samorządowych.

Nawet Peru ?nie zaszkodziło

Czy to niefortunny zbieg okoliczności, czy wynik nieudolnej polityki wizerunkowej, czy zmęczenie Platformą Obywatelską, które sprawia, że najdrobniejsza wpadka urasta do rangi problemu, ale fakt pozostaje faktem: okres kanikuły od kilku lat nie sprzyja już partii rządzącej.

Paweł Piskorski w jednym z wywiadów dla „Rz" powiedział, że Donald Tusk jak żaden inny polityk doskonale wie, iż wakacje wcale nie są martwym sezonem politycznym. Że tylko niewielka część wyborców w danym momencie odpoczywa, a reszta normalnie pracuje. Przy czym tematy polityczne, które zaistnieją w tzw. sezonie ogórkowym, znacznie lepiej docierają do odbiorców niż normalnie, bo nie ma dla nich konkurencji.

Dawno PO nie była w takiej defensywie jak obecnie – mówi politolog Rafał Chwedoruk

Platformie przez pierwszą kadencję udawało się narzucić wyborcom na wakacje pozytywny przekaz, choć na początku rządów tej partii wpadek nie brakowało.

Powszechnie wykpiony przez opozycję i internautów wyjazd Donalda Tuska na szczyt w Peru tuż przed wakacjami 2008 roku ani na jotę nie popsuł notowań PO. W 2009 roku wybuchła afera z katarskim inwestorem, który miał zainwestować w stocznie w Gdyni i w Szczecinie, a po eurowyborach zniknął jak sen złoty, co dawało powody do spekulacji, iż był on wytworem rządowej propagandy. Mimo to PO nie dość, że zgarnęła połowę mandatów do Parlamentu Europejskiego, to i później, gdy prawda o katarskim inwestorze wyszła na jaw, utrzymywała się na sondażowej fali.

Wakacje 2010 roku, a więc już po katastrofie smoleńskiej, PO wygrała dzięki zwycięskim wyborom prezydenckim, a w 2011 roku rządowi Tuska pomogła wojna z kibolami, choć ci buńczucznie skandowali na stadionach: „Donald, matole, twój rząd obalą kibole". PO nigdy też nie zaszkodził światowy kryzys finansowy, choć od 2009 roku stawał się coraz bardziej odczuwalny w Polsce.

– Zaserwowanie wyborcom pozytywnej narracji przed okresami dłuższego wypoczynku jest rutynowym działaniem polityków – mówi politolog Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego. – Polacy dyskutują później na ten temat w gronie znajomych i rodziny, co daje szansę na utrwalenie pozytywnych skojarzeń. PO była w tym przekazie świetna.

Wróg zawsze pod ręką

Wojciech Jabłoński, politolog z tej samej uczelni i specjalista od wizerunku, dodaje, że przez pierwsze cztery lata Donald Tusk bezbłędnie posługiwał się strategią narzucania wydarzeń medialnych poprzez wyznaczanie łatwego wroga, z którym trzeba walczyć.

– Przypomnę walkę z pedofilami, sprzedawcami dopalaczy czy kibolami, które Tusk widowiskowo wygrywał, proponując niepotrzebne zaostrzenia prawne i jednocześnie kreując się na dobrego ojca, który dba o obywateli – mówi Jabłoński. – Wszystko to na dodatek odbywało się podczas miodowych lat w relacjach z mediami, zachwyconymi innym sposobem komunikacji niż ten z czasów rządów PiS.

Partyjne awantury

Jednak w drugiej kadencji rządów Platformy wszystko było już inaczej. W 2012 roku premier na początku lipca, zaraz po zakończeniu turnieju piłkarskiego Euro 2012, oznajmił, że w październiku można się spodziewać rekonstrukcji rządu. Miała się z tym wiązać jesienna ofensywa jego gabinetu.

To była właśnie klasyczna pozytywna narracja, która miała skupić uwagę opinii publicznej na aktywności rządu. Zanim jednak media na dobre zaczęły się zajmować tym tematem, wybuchł skandal związany z taśmami PSL, a potem afera Amber Gold, po której premier schował się na parę tygodni przed mediami. O rekonstrukcji nikt już nie wspominał jako o realnej zapowiedzi, a jesienną ofensywę programową przeprowadziło PiS. W rezultacie partia Jarosława Kaczyńskiego pierwszy raz od pięciu lat wysunęła się w sondażach na prowadzenie.

Po awanturze o trotyl na wraku prezydenckiego tupolewa PiS spadło co prawda ponownie na drugą pozycję, ale pierwszy wyłom został zrobiony właśnie podczas wakacji 2012.

Rok później PO zafundowała sobie wakacyjną walkę o przywództwo w partii. Komentatorzy mówili, że wybory na szefa Platformy nieprzypadkowo zostały wyznaczone na okres kanikuły. Chodziło o to, żeby potencjalni kontrkandydaci nie mieli szansy dotrzeć do działaczy przebywających na urlopach, co zwiększało szansę na wygraną samego premiera.

– Spór o to, czy Jarosław Gowin byłby lepszym liderem PO niż Donald Tusk, teoretycznie był dla tej partii korzystny – mówi Chwedoruk.

Tyle że były już minister sprawiedliwości potraktował wybory poważnie i zaatakował partię, rząd i samego Tuska, a to już tak korzystne nie było. Na dodatek wybory lidera wcale nie zakończyły walki o władzę w partii, bo później odbywała się ona na niższych szczeblach, co zaowocowało słynnymi taśmami, na których zwolennicy Jacka Protasiewicza obiecywali zwolennikom Grzegorza Schetyny posady w zamian za przejście do obozu konkurenta.

Walka o przywództwo przyniosła więc partii sondażowe straty. PiS ponownie wysunęło się na prowadzenie i gdyby nie konflikt na Ukrainie, prawdopodobnie wygrałoby wybory do europarlamentu.

W te wakacje PO ponownie ustąpiła PiS pierwszeństwa w rankingu politycznym. Trudno się zresztą dziwić, że tak się stało po aferze podsłuchowej, w wyniku której upubliczniono nielegalnie nagrane rozmowy czołowych ministrów rządu Donalda Tuska – pozostawiające wiele do życzenia zarówno pod względem treści, jak i słownictwa.

Pomysł z Sikorskim?ryzykowny

Według Jabłońskiego kłopoty PO w drugiej kadencji wynikają z tego, że – po pierwsze – mediom znudziło się głaskanie Platformy, a po drugie – afery z obu kadencji zaczęły się kumulować. – A gdy wpadki miały miejsce w okresie wakacyjnym, stawały się bardziej zauważalne – mówi politolog. – Dlatego w świadomości obywateli pojawia się skojarzenie, że Platforma to jednak jest partia liberałów-aferałów.

Jego zdaniem widać wyraźnie, że otoczenie Tuska nie ma pomysłu na to, jak się zachować w tej sytuacji.

– Strategia komunikacyjna musi być elastyczna – zaznacza politolog. – Nie można stale mówić tego samego, bo publiczność najpierw zaczyna ziewać, a później jest wściekła. Dlatego słowa Tuska, że przestępcy nie będą mu dyktowali, kiedy ma wymieniać ministrów, zabrzmiały tak arogancko.

Chwedoruk zauważa, że jeżeli ktoś chciał zaszkodzić PO taśmami, wybrał idealny moment na ich upublicznienie, na progu sezonu urlopowego. – Platforma po raz pierwszy od siedmiu lat nie pozostawiła Polakom żadnego pozytywnego przekazu na wakacje, a taśmy narobiły więcej szkody niż afera hazardowa, bo zdemitologizowały PO, która prezentowała się jako partia ludzi poważnych, fachowców i Europejczyków. Okazało się zaś, że jej działacze wcale nie są lepsi od polityków innych partii – mówi politolog.

Według Chwedoruka stąd wziął się pomysł na zgłoszenie kandydatury Radosława Sikorskiego na szefa unijnej dyplomacji. – Sikorski ma być tegorocznym potworem z Loch Ness, o którym media będą nieustannie spekulować, zamiast drążyć temat taśm. Rzecz w tym, że jest to strategia dosyć ryzykowna, bo jeżeli szef MSZ nie dostanie tego stanowiska, opozycja wykorzysta to bezlitośnie do wyśmiania zdolności negocjacyjnych ekipy Tuska – zaznacza politolog.

Trzeba się codziennie starać

Główny problem PO polega jednak na tym, że w listopadzie odbędą się wybory do samorządów. – Jest więc oczywiste, że jeżeli jakaś partia ma poważne zarzuty wobec swoich przeciwników, to właśnie teraz, w czasie wakacji, musi je wprowadzić do obiegu. Stąd billboardy PiS o sitwie, które wywołały tyle hałasu – podkreśla Chwedoruk.

Jabłoński uważa, że PO mogłaby jeszcze powalczyć o wygraną w listopadowych wyborach, ale jeżeli działacze tej partii myślą, że wystarczy wysłać w teren Tuska, a w ostatnim miesiącu kampanii zasypać Polskę billboardami, to tym razem mogą się srodze zawieść.

– To jest strategia dobra dla partii idącej po władzę, partia, która rządzi od siedmiu lat, musi każdego dnia starać się przytrzymać wyborców, a w dzisiejszej PO nie widać takich działań – zaznacza Jabłoński.

Wypoczynek ?diabli wzięli

Czy to oznacza, że tegoroczny kryzys wakacyjny będzie gwoździem do trumny Platformy? Chwedoruk tego nie wyklucza.

– Dawno PO nie była w takiej defensywie jak obecnie. Pewne jest, że nikt z tej partii nie może sobie pozwolić na wakacje. Nawet Donald Tusk, zamiast wypoczywać w sierpniu jak każdy europejski przywódca, musi się spotykać z lokalnymi działaczami, bo gdyby udał się na urlop, być może nie miałby już do czego wracać – konkluduje politolog.

Partia Donalda Tuska od początku obecnej kadencji zalicza wakacyjne spadki poparcia, które przeciągają się aż do jesieni. W tym roku nie będzie inaczej. Tyle że tym razem grozi to przegraną w wyborach samorządowych.

Nawet Peru ?nie zaszkodziło

Pozostało 97% artykułu
Polityka
Magdalena Biejat kandydatką Lewicy. „Dziewczyna z sąsiedztwa”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Lewica wybrała swoją kandydatkę na prezydenta
Polityka
Czarne chmury nad ministrem Wieczorkiem. Nawet wniosek PiS niewiele może już zmienić
Polityka
Sondaż: Jak zmieniło się zdanie Polaków o Nawrockim, gdy został kandydatem PiS?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Czy Jarosław Kaczyński powinien ponieść karę? Wyniki sondażu, Polacy podzieleni