Łódzka spółka Nabino, która przygotowała dla Państwowej Komisji Wyborczej wadliwy system komputerowy, ma na swoim koncie jeszcze jedną podobną wpadkę – ustaliła „Rzeczpospolita".
Trzy lata temu ta sama spółka stworzyła niedziałający do dziś jak należy system informatyczny dla administracji publicznej. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zapłaciło za niego 1,6 mln zł. – Ten system to katastrofa, do wymiany – mówi „Rzeczpospolitej" wysoki rangą urzędnik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji (MAC).
Na swojej stronie internetowej Nabino podaje, że jest autorem Scentralizowanego Dostępu do Informacji Publicznej (SSDIP). Zamówiło go w grudniu 2010 r. rządowe Centrum Projektów Informatycznych (CPI).
Konsorcjum, w skład którego weszła spółka, miało stworzyć bezpłatną aplikację dla instytucji zobowiązanych do prowadzenia Biuletynów Informacji Publicznej (BIP). Miała ona działać przez jedną stronę internetową. MSW w komunikacie z lutego 2011 r. twierdziło, że dzięki temu systemowi „mieszkańcy szybciej znajdą interesujące ich treści w biuletynach m.in. urzędów, sądów czy szkół".
Nabino było liderem konsorcjum trzech firm: Nabino, Komunix i Infomex, które zbudowały tę aplikację. Do realizacji projektu wybrano je w trybie dialogu konkurencyjnego. Stosuje się go wtedy, gdy przetarg jest niemożliwy, np. ze względu na złożony charakter zamówienia. Dziś trudno dociec, co legło u podstaw takiej decyzji – podejmujący ją dyrektor CPI Andrzej M., zanim podpisał umowę z Nabino, został zatrzymany przez CBA w związku z podejrzeniem korupcji w tzw. infoaferze.