NATO za cła: gra Unii Europejskiej z Donaldem Trumpem

Ursula von der Leyen uzyskała od amerykańskiego prezydenta odłożenie o pięć tygodni wojny handlowej z USA. To czas potrzebny, aby przejść suchą stopą przez szczyt sojuszu atlantyckiego w Hadze.

Publikacja: 26.05.2025 21:00

Ursula von der Leyen

Ursula von der Leyen

Foto: Carl Court/Pool via Reuters

Siedziby Unii Europejskiej i sojuszu atlantyckiego w Brukseli dzieli ledwie 5 kilometrów. Obie instytucje przez dekady się jednak ignorowały. Ale to już przeszłość. Postawiona przed egzystencjalnym zagrożeniem – spowodowanym z jednej strony imperialnymi ambicjami Putina, a z drugiej wycofaniem się Amerykanów z obrony Europy – Wspólnota musi grać jednocześnie na obu fortepianach. A więc powiązać to, co tradycyjnie należało do kompetencji Unii w relacjach z USA, czyli handel, z zupełnie nowym obszarem: bezpieczeństwem.

Czytaj więcej

Wyścig zbrojeń: NATO zdławi Rosję

Inaczej niż Chiny i Kanada Unia nie odpowiedziała więc nałożeniem karnych ceł na import zza oceanu, gdy Donald Trump wprowadził w kwietniu 25-proc. cła na import z Unii. Ta ostrożność Brukseli pozwoliła na uzyskanie od Białego Domu zgody na zawieszenie na 90 dni karnych opłat, a więc do 9 lipca. W zeszłym tygodniu prezydent USA stracił jednak cierpliwość do Europejczyków i zagroził podwojeniem (do 50 proc.) wysokości karnych ceł, i to już od 1 czerwca.

W minioną niedzielę późno wieczorem Ursula von der Leyen zadzwoniła jednak do Trumpa. Już sama rozmowa jest dla Niemki sukcesem: amerykański przywódca od dawna z pogardą podchodzi do Unii i woli kontaktować się z przywódcami poszczególnych krajów UE. 

Europejczycy mają jednak pewien środek nacisku na miliardera. Już za rok w wyborach cząstkowych republikanie mogą stracić większość w Kongresie, co mocno ograniczy władzę Trumpa. Tak się stanie, jeśli sytuacja gospodarcza kraju się nie poprawi. Wojna handlowa z Unią z pewnością bardzo by to utrudniła.

Czytaj więcej

Von der Leyen odpowiada Trumpowi. Unia Europejska zawiesza własne cła

Unia ma gotowy pakiet ceł na amerykański import. Ale nie chce ich teraz odpalać

Unia ma gotowy własny pakiet karnych ceł na wypadek, gdyby Amerykanie nie poszli na kompromis. W wersji łagodniejszej oznaczałoby to nałożenie opłat na import o wartości 21 mld dol. rocznie, w tym na kukurydzę, pszenicę czy odzież. W wersji hard (95 mld wartości importu) dotyczy to także samolotów Boeinga, aut czy whiskey. Z analiz Komisji Europejskiej wynika, że dotychczasowy poziom ceł nałożonych przez UE i USA, czy też podatków od sprzedaży (VAT), jest praktycznie taki sam. Ogromny (235 mld dol. w ub.r.) deficyt Ameryki w handlu towarowym ze Wspólnotą wynika raczej ze słabej atrakcyjności amerykańskiej oferty. Jednocześnie to Unia notuje ogromny deficyt w wymianie usług ze Stanami. 

Ale Bruksela nie zamierza tych kar odpalać, bo i na nią Trump ma skuteczny środek nacisku. To zbliżający się (24–25 czerwca) szczyt NATO w Hadze. Europejscy alianci chcą, aby do tego czasu nie doszło do otwartego kryzysu w relacjach przez Atlantyk i aby prezydent USA zjawił się na szczycie. To ma być widomy znak, że Ameryka jednak pozostaje w sojuszu atlantyckim i przynajmniej od razu nie wycofuje się z obrony Europy. 

Czytaj więcej

Bruksela szykuje odpowiedź na cła Trumpa. Von der Leyen: nie jest za późno na negocjacje

Szczyt został zaplanowany w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko spięć. Pierwszego dnia ma się ograniczyć do uroczystej kolacji, drugi powinien się zamknąć w paru godzinach obrad i przyjęciu krótkiego komunikatu. Sednem debaty będzie deklaracja o stopniowym podniesieniu do 2032 roku wydatków na obronę do 5 proc. PKB. Zostanie zawczasu uzgodniona przez ministrów obrony i spraw zagranicznych krajów alianckich.

Europejczycy mają inne podejście do Ukrainy niż Trump. Aby na tym polu uniknąć konfliktu, po raz pierwszy od lat nie dojdzie do posiedzenia Rady NATO–Ukraina, a rola Wołodymyra Zełenskiego ma zostać ograniczona (zapewne nie zostanie zaproszony na uroczystą kolację). W 2008 roku na szczycie w Bukareszcie sojusznicy zadeklarowali, że „Ukraina znajdzie się w NATO”. W zeszłym roku na podobnym spotkaniu w Waszyngtonie (gospodarzem był jeszcze Joe Biden) stwierdzono, iż „członkostwo Ukrainy w NATO jest nieodwracalne”. Tym razem żadna deklaracja w tej sprawie ma nie zapaść. 

Europa potrzebuje około pięciu lat na budowę własnej obrony konwencjonalnej

Ambasador USA przy sojuszu atlantyckim Matthew Whitaker powiedział w minionym tygodniu w Tallinie, że jesienią tego roku Pentagon ogłosi wyniki przeglądu rozlokowania ok. 84 tys. amerykańskich żołnierzy w Europie. Można się spodziewać redukcji ich liczby, w szczególności na flance wschodniej paktu. 

W ten sposób rysuje się kompromis z Ameryką, do którego dążą Europejczycy. Waszyngton nie tylko pozostałby w NATO, ale też utrzymał parasol atomowy nad europejskimi aliantami. Jednak stopniowo (mowa najczęściej o około pięciu latach) wolna Europa musiałaby sama zadbać o swoją obronę konwencjonalną. To właśnie na tym okresie przejściowym zależy Europejczykom. 

Innym obszarem kompromisu ma być kwestia amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy. Co prawda Trump nie uruchomił nowego pakietu pomocy dla Kijowa, jednak nie zablokował też realizacji kontraktów z przyjętego jeszcze przez administrację Joe Bidena pakietu 61 mld dol. wsparcia wojskowego dla Ukrainy. Amerykanie nadal przekazują też Ukraińcom dane wywiadowcze oraz utrzymują dostęp do systemu łączności satelitarnej Starlink. 

Czytaj więcej

Ukraina na barkach Europy

I tu rozłożenie w czasie procesu wycofania się Stanów z pomocy Ukrainie ma żywotne znaczenie. Co prawda dziś już tylko około 30 proc. używanego przez Ukraińców uzbrojenia pochodzi zza oceanu. Jednak w niektórych obszarach, jak obrona przeciwlotnicza (systemy Patriot), sprzęt amerykański jest na krótką metę nie do zastąpienia. Jeśli zostanie nagle wycofany, Kijów pozostanie bezbronny w razie użycia przez Rosjan rakiet balistycznych. 

Siedziby Unii Europejskiej i sojuszu atlantyckiego w Brukseli dzieli ledwie 5 kilometrów. Obie instytucje przez dekady się jednak ignorowały. Ale to już przeszłość. Postawiona przed egzystencjalnym zagrożeniem – spowodowanym z jednej strony imperialnymi ambicjami Putina, a z drugiej wycofaniem się Amerykanów z obrony Europy – Wspólnota musi grać jednocześnie na obu fortepianach. A więc powiązać to, co tradycyjnie należało do kompetencji Unii w relacjach z USA, czyli handel, z zupełnie nowym obszarem: bezpieczeństwem.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Lew Olowski. Polonus postrachem Departamentu Stanu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao S.A. uruchomił nową usługę doradztwa inwestycyjnego
Polityka
Gaulliści idą w ślady Marine Le Pen. Twórca V Republiki przewraca się w grobie
Polityka
Harvard broni się przed Donaldem Trumpem
Polityka
Gruzja żegna się z Zachodem. Odpływa do Rosji i Chin
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępczy biznes coraz bardziej profesjonalny. Jak ochronić firmę
Polityka
Alkohol w Arabii Saudyjskiej. Królestwo łagodzi przepisy
Materiał Promocyjny
Pogodny dzień. Wiatr we włosach. Dookoła woda po horyzont