Muzeum Wolnej Białorusi przy ulicy Foksal w Warszawie powstało po sfałszowanych przez Łukaszenkę wyborach w sierpniu 2020 roku i stłumionych protestach. Wówczas rozpoczęła się największa od upadku Związku Radzieckiego fala emigracji z kraju. Muzeum zrzesza wielu ludzi ze świata białoruskiej kultury. Pozostawili w swoim kraju wieloletni dorobek i karierę, ratując się przed służbami bezpieczeństwa, by nie trafić do łagru, tak jak Andrzej Poczobut, Mikoła Statkiewicz, Siarhiej Cichanouski, Paweł Siewiaryniec, Ihar Łosik i niemal półtora tysiąca innych więźniów reżimu. Wielu z tych, którym udało się uciec, znalazło schronienie w Polsce.

Znany białoruski aktor dorabia na taksówce w Warszawie

Zoja Biełachwościk jest „zasłużoną artystką Republiki Białorusi”. Nadawany w państwach postradzieckich tytuł niegdyś osobiście wręczał jej Aleksandr Łukaszenka. Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych białoruskich aktorek teatralnych i filmowych, jej ojciec Waliancin Biełachwościk również był gwiazdą, jeszcze radzieckiego kina. W środę w Muzeum Wolnej Białorusi wraz z innym znanym białoruskim aktorem Alehem Harbuzem czytali te nieliczne listy więźniów politycznych, które przedostały się zza murów więzień. Był wśród nich list Witolda Aszurka, który z łagru pisał o Białorusi swoich marzeń. Sprawiedliwej, wolnej. Zmarł w więzieniu w niewyjaśnionych okolicznościach w maju 2021 roku. Swoim kolegom po fachu przysłuchiwał się z sali inny znany białoruski aktor Ihar Sigau. On także potępił dyktatora, stracił pracę i musiał uciekać do Polski. W Warszawie dorabia na taksówce, razem z innymi białoruskimi aktorami, czasem wychodzi na scenę w ramach tworzonej przez nich grupy teatralnej „Kupałaucy”. Wszyscy pracowali wcześniej w najstarszym białoruskim teatrze im. Janki Kupały w Mińsku. Poparli protesty wraz ze swoim dyrektorem (a wcześniej ambasadorem w Polsce i we Francji, ale też ministrem kultury Białorusi) Pawłem Łatuszką. Dzisiaj jest on zastępcą przebywającej w Wilnie liderki wolnej Białorusi Swiatłany Cichanouskiej w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym (rządzie na uchodźstwie).

„Powrócimy na Białoruś”

- Poprzez ciężkie próby wykuwają się prawdziwe narody. My, Białorusini, powinniśmy wykonać nasz historyczny obowiązek. Teraz nadszedł nasz czas, by zadecydować o losie Białorusi. Powinniśmy zachować państwo. To nasza odpowiedzialność. I my powrócimy, na pewno powrócimy do wolnej, niepodległej Białorusi – przemawiał Łatuszka, stojąc na tle europejskich, polskich i zakazanych przez Łukaszenkę biało-czerwono-białych barw, którymi od lat posługują się jego przeciwnicy. Łatuszka mówił o rosyjskiej agresji na Ukrainie i okupacji Białorusi, o sprowadzonych do podziemia białoruskiej kulturze i języku.

Przysłuchiwały mu się zagraniczni dyplomaci. Nie zabrakło przedstawicieli polskiego rządu: przemawiał wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmieszek, a list poparcia przekazał też wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski. Na sali można było zauważyć pierwszą ambasador Polski na Białorusi prof. Elżbietę Smułkową, popierającego od lat białoruską opozycję demokratyczną Roberta Tyszkiewicza (KO), mecenasa Ryszarda Kalisza, ale też przedsiębiorcę i filantropa Macieja Radziwiłła wspierającego białoruskie inicjatywy kulturalne. Udali się tam, by razem z Białorusinami świętować 106. rocznicę ogłoszenia niepodległości Białoruskiej Republiki Ludowej (25 marca 1918 roku). Zakazane na Białorusi święto od lat było pretekstem do antyrządowych manifestacji 25 marca nazywanych „Dniem Wolności”. Bezprecedensowe represje sprawiły, że od ponad trzech lat nie było ich na Białorusi.

Polonez Ogińskiego po białorusku

Białorusini mają też swój chór na uchodźstwie, o wymownej nazwie „Wolny chór”. Zarządza nim białoruska dyrygentka Halina Kazimirouska. W 2020 roku była aresztowana, później musiała uciekać z kraju. Jej chór uczestniczy we wszystkich niemal uroczystościach zorganizowanych przez przeciwników Łukaszenki za granicą. Po białorusku w środę zaśpiewali „Pożegnanie Ojczyzny”. To piosenka autorstwa białoruskiego barda Siarżuka Sokała-Wojusza (od lat mieszka w USA), którą napisał do melodii poloneza Ogińskiego. W latach 90., tuż po upadku Związku Radzieckiego, ta białoruska wersja poloneza miała szanse zostać hymnem niepodległej Białorusi (znalazła się wśród pięciu wybranych utworów).