Hiszpania: lewica zostaje u władzy. Pokerowa zagrywka Pedro Sancheza

Kataloński, baskijski i galicyjski stają się językami roboczymi parlamentu. To fundamentalny element koalicji, jaką buduje premier Pedro Sanchez.

Aktualizacja: 08.09.2023 06:27 Publikacja: 08.09.2023 03:00

Pedro Sanchez

Pedro Sanchez

Foto: AFP

Sanchez zagrał pokerowo i wygrał. Choć sondaże dawały jego socjalistycznemu ugrupowaniu PSOE marne wyniki, wyznaczył na koniec lipca przedterminowe wybory, w których zwycięstwo odniosła konserwatywna Partia Ludowa (PP). Jej przywódca Alberto Feijoo może jednak liczyć na koalicję tylko z postfrankistowską partią Vox, a to za mało, aby zbudować większość 176 posłów w izbie niższej parlamentu.

Co prawda na pierwszym posiedzeniu Kortezów pod koniec września król Filip VI powierzy Feijoo utworzenie nowego rządu, szanse na powodzenie tej misji są właściwie żadne. W drugim ruchu monarchy to Sanchez uzyska możliwość budowy parlamentarnej większości. I wiele wskazuje na to, że mu się uda.

Czytaj więcej

Katalończycy ratują hiszpańską lewicę. Porażka prawicowej Partii Ludowej

Podstawą nowej koalicji poza PSOE jest nowe ugrupowanie radykalnej lewicy Sumar. Ale przyłączyły się do niej też partie regionalne jak baskijski Bildu czy Republikańska Lewica Katalonii (ERC). Najwięcej wątpliwości budziło jednak stanowisko Razem dla Katalonii (Junts), najbardziej radykalnej partii katalońskich nacjonalistów, której przywódca Carles Puidgemont pięć lat temu zorganizował nielegalne referendum niepodległościowe, po czym zbiegł przed hiszpańskim wymiarem sprawiedliwości do Brukseli.

Pod koniec sierpnia taka koalicja (włącznie z Junts) zrobiła pierwszy ważny krok: przegłosowała kandydaturę przewodniczącej wspólnoty mówiących po katalońsku Balearów Frainciny Armengol (z PSOE) na nową przewodnicząca izby niższej parlamentu. W środę zrobiono krok kolejny: przyjęto wniosek Katalończyków o włączenie do obrad parlamentarnych poza hiszpańskim (kastylijskim) trzech języków regionalnych. Będą one używane ustnie już pod koniec września, a pisemnie za pół roku, gdy pracę podejmie odpowiednia liczba tłumaczy.

Teraz zaczynają się rozmowy najtrudniejsze. We wtorek w wystąpieniu telewizyjnym Puigdemont powiedział, że warunkiem, aby siedmiu posłów Junts poparło Sancheza (bez czego nie ma on większości), jest amnestia dla działaczy niepodległościowych. Chodzi także o jego samego. Parlament Europejski odebrał mu immunitet i Belgii będzie coraz trudniej odrzucać międzynarodowy list gończy wystawiony przez Hiszpanię.

Czytaj więcej

Carles Puigdemont – zdrajca czy zbawca Hiszpanii?

Puigdemont wyraźnie wycofał się natomiast ze swojego podstawowego żądania organizacji legalnego referendum niepodległościowego. Mówi teraz tylko o „postępie” w tej sprawie, bez podania terminu czy pytania, które miałoby zostać zadane w głosowaniu. Sanchez wykluczył takie referendum. Jest ono sprzeczne z konstytucją, która wymaga konsultacji całego narodu w sprawie opuszczenia królestwa przez którąś ze wspólnot autonomicznych.

Pozycja Puigdemonta jest tu tym słabsza, że poparcie dla niepodległości pikuje: 52 proc. Katalończyków jest jej przeciwnych, a tylko 42 proc. się za nią opowiada. Co więcej, właśnie rozpadła się koalicja rządząca samą Katalonią, na którą składał się Junts i ERC.

Sanchez zagrał pokerowo i wygrał. Choć sondaże dawały jego socjalistycznemu ugrupowaniu PSOE marne wyniki, wyznaczył na koniec lipca przedterminowe wybory, w których zwycięstwo odniosła konserwatywna Partia Ludowa (PP). Jej przywódca Alberto Feijoo może jednak liczyć na koalicję tylko z postfrankistowską partią Vox, a to za mało, aby zbudować większość 176 posłów w izbie niższej parlamentu.

Co prawda na pierwszym posiedzeniu Kortezów pod koniec września król Filip VI powierzy Feijoo utworzenie nowego rządu, szanse na powodzenie tej misji są właściwie żadne. W drugim ruchu monarchy to Sanchez uzyska możliwość budowy parlamentarnej większości. I wiele wskazuje na to, że mu się uda.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Péter Magyar: Węgrom nikt nie pomagał. Dlaczego teraz my mamy pomagać Ukrainie?
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej