Stać w długich kolejkach było warto. Do ostatniego dnia lipca Rumuni masowo dobijali się do punktów spisu powszechnego, bo tym, którzy się tu nie zarejestrowali, groziła kara 3 tysięcy lei (około 600 euro). To dużo w kraju, gdzie średnie uposażenie netto wynosi ok. 4 tysięcy lei. Spis przyniósł jednak zaskakujące dane. Okazuje się, że na Zachód wyjechało przeszło 5 milionów Rumunów, dużo więcej, niż do tej pory sądzono (3,5 mln).
W kraju pozostało tylko 19,4 mln mieszkańców. To już niewiele więcej niż w Holandii (17,5 mln), kraju, który jest pięciokrotnie mniejszy.
Czytaj więcej
Komisja Europejska na czele z Hiszpanią, która objęła półroczną prezydencję w Radzie Unii Europej...
Masowe wyjazdy zaczęły się zaraz po upadku brutalnego reżimu Ceausescu. Jednak wielka fala wyjazdów ruszyła w 2007 roku, kiedy Rumunia przystąpiła do UE. Tylko w tym jednym roku kraj stracił blisko 600 tysięcy mieszkańców.
Decyzja o przyjęciu Rumunii do Unii miała charakter wysoce polityczny. Zależało na tym przede wszystkim Jacques’owi Chiracowi. Uważany (podobnie jak Bułgaria) za przyjazny Francji kraj miał w opinii prezydenta nieco zrównoważyć poszerzenie trzy lata wcześniej Wspólnoty o państwa Europy Środkowej, co z perspektywy Paryża umacniało wpływy Niemiec. Jednak Komisja Europejska żywiła wówczas wątpliwości, na ile rumuńska gospodarka zdoła oprzeć się konkurencji jednolitego rynku i czy skuszeni lepszym życiem na Zachodzie Rumuni masowo nie wyjadą z kraju.