Od upadku wojskowej dyktatury po upokarzającej klęsce w wojnie o Falklandy/Malwiny z Wielką Brytanią w 1983 roku argentyńską scenę polityczną dzielili między sobą peroniści (lewicowy populizm) i umiarkowana prawica. Ale to już przeszłość.
– Wolność, k...a – wulgarny okrzyk, który streszcza program 52-letniego ekonomisty Javiera Milei, przekonał w obowiązkowych prawyborach w minioną niedzielę rekordowe 30 proc. wyborców. Zgodnie ze skomplikowanym system politycznym kraju Argentyńczycy będą teraz musieli wybrać między głównymi kandydatami w październiku, a jeśli wówczas żaden z nich nie otrzyma koniecznych 45 proc. głosów, przyszłego prezydenta poznamy w ostatecznej turze dopiero w listopadzie.
Czytaj więcej
W Buenos Aires pojawiają się pomysły, by pozbyć się peso i przyjąć w jego miejsce dolara. Miałoby to pomóc rozwiązać problem inflacji.
Już teraz jednak rynki zaczęły panikować. W Buenos Aires i innych miastach wiele sklepów zostało zamkniętych, bo załamanie kursu peso do dolara (705 za 1 dol.) sprawiło, że sprzedawały towar poniżej kosztów. Próbując temu zaradzić, bank centralny podniósł stopy procentowe do 118 proc. Ale to może nie wystarczyć dla przywrócenia kontroli nad inflacją, która wynosi już ponad 100 procent.
Nie jest też jasne, czy wobec coraz większego ryzyka dojścia do władzy Javiera Milei MFW przekaże kolejną transzę (7,5 mld dol.) wynegocjowanego jeszcze w 2018 r. kredytu o wartości 44 mld dol. Jeśli Fundusz nie udostępni tych środków, kraj, którego dług zbliża się do 500 mld dol., może nie być w stanie obsługiwać swoich zobowiązań i stanie na skraju bankructwa.