Ekspert ds. bezpieczeństwa: Ukraina w zasadzie jest już w NATO

Decyzje szczytu w Wilnie utrudniają działania Rosji z kierunku północnego, umożliwiają nam skoncentrowanie się na obronie ze strony Białorusi – mówi ppłk Maciej Korowaj, były oficer WP zajmujący się bezpieczeństwem.

Aktualizacja: 13.07.2023 17:26 Publikacja: 13.07.2023 17:00

W zasadzie Ukraina jest już w NATO w sensie politycznym, chociaż nie militarnym

W zasadzie Ukraina jest już w NATO w sensie politycznym, chociaż nie militarnym

Foto: AFP

Na szczycie NATO zostały przyjęte nowe plany działania. To skok jakościowy w zarządzaniu siłami sojuszu. W wypadku ataku Rosji w ciągu 10 dni uruchomionych zostanie 100 tys. żołnierzy, w kolejnych dniach nawet do 300 tys. Co to dla nas oznacza?

Wysiłek obronny, który będzie realizowany w przypadku agresji rosyjskiej, będzie rozłożony równomiernie na wszystkich sojuszników. Na razie w tych stutysięcznych siłach nie wskazano wprawdzie, które konkretnie siły będą włączone do kontyngentu. Nie wiemy np., jaki procent polskich sił zbrojnych będzie utrzymywany w gotowości bojowej. A Polska jest przecież krajem frontowym i ma największy potencjał militarny w naszej części Europy. Nie wiemy też jeszcze, jaka może być projekcja naszej siły na rzecz innych sojuszników, np. Rumunii czy krajów bałtyckich. To istotne dla określenia kształtu naszych sił zbrojnych, które mają nie tylko bronić kraju, ale też wspomagać sojuszników.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Wilno mało komfortowe dla Wołodymyra Zełenskiego

Nowością jest to, że odchodzimy od koncepcji długotrwałego przygotowania jednostek, gdy głównie siły miały w zasadzie odbijać teren zajęty przez Rosję. NATO podjęło decyzję o reagowaniu wcześniej. Już w przypadku zagrożenia, a nie wojny, uruchomi procedury, które spowodują zwiększenie potencjału obronnego. To utrudni Rosji planowanie konwencjonalnego uderzenia.

Do tej pory sojusz skupiał się głównie na Siłach Odpowiedzi, które liczyły 40 tys. żołnierzy gotowych do rozmieszczenia.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Szczyt NATO w Wilnie, czyli Bukareszt po lekkim liftingu

To prawda, mamy duży skok jakościowy, ale problem tkwi w szczegółach. Jaki procent sił będzie wystawiany przez armię polską, jaki niemiecką albo fińską itd. Jeżeli mówimy o zatrzymaniu przeciwnika na granicy, to ten potencjał musi tam być już teraz, albo jako jednostki stacjonujące rotacyjnie, albo na stałe.

Szczyt potwierdził, że Ukraina wejdzie do NATO. Uzgodnił też uproszczoną procedurę wstąpienia do sojuszu. Kiedy Ukraina znajdzie się w NATO?

Zaraz po podpisaniu pokoju z Rosją. W zasadzie Ukraina jest już w NATO w sensie politycznym, chociaż nie militarnym. Wypełnia postulaty MAP, poza tym ma miejsce wsparcie w postaci uzbrojenia czy przekazywania informacji wywiadowczych. Pewne procedury zostały certyfikowane, chodzi o zabezpieczenie przepływu informacji niejawnych.

Jakie znaczenie będzie miało wejście Szwecji?

Zamyka pierścień państw i powoduje, że Morze Bałtyckie przestaje stanowić zagrożenie. Zawsze obawialiśmy się desantu rosyjskiego od strony morza.

To prawda, ale eksklawa obwodu królewieckiego pozostaje.

Tak, ale miejsce to z problemu natowskiego staje się problemem dla Rosji. Bo jej utrzymanie wokół państw NATO, przy dominacji na morzu i w przestrzeni powietrznej, powoduje, że przestaje ona mieć znaczenie strategiczne dla Rosji. Oprócz dewaluacji zagrożenia ze strony tego obwodu państwa bałtyckie dysponują już możliwościami obrony własnego terytorium, a nie jego odbijania. Zaopatrzenie i wsparcie militarne może odbyć się przez morze, które jest kontrolowane przez flotę państw NATO. Poza tym prowadzenie operacji na północnym Atlantyku przy wsparciu państw nordyckich zamyka obszar arktyczny dla projekcji sił Rosji.

Czy te decyzje poszerzają bezpieczeństwo, czy przybliżają nas do wojny?

Jestem przekonany, że oddalają od wojny, ponieważ utrudniają możliwości działania Rosji z kierunku północnego. Pozwalają nam skoncentrować się na obronie z kierunku białoruskiego.

Na szczycie NATO zostały przyjęte nowe plany działania. To skok jakościowy w zarządzaniu siłami sojuszu. W wypadku ataku Rosji w ciągu 10 dni uruchomionych zostanie 100 tys. żołnierzy, w kolejnych dniach nawet do 300 tys. Co to dla nas oznacza?

Wysiłek obronny, który będzie realizowany w przypadku agresji rosyjskiej, będzie rozłożony równomiernie na wszystkich sojuszników. Na razie w tych stutysięcznych siłach nie wskazano wprawdzie, które konkretnie siły będą włączone do kontyngentu. Nie wiemy np., jaki procent polskich sił zbrojnych będzie utrzymywany w gotowości bojowej. A Polska jest przecież krajem frontowym i ma największy potencjał militarny w naszej części Europy. Nie wiemy też jeszcze, jaka może być projekcja naszej siły na rzecz innych sojuszników, np. Rumunii czy krajów bałtyckich. To istotne dla określenia kształtu naszych sił zbrojnych, które mają nie tylko bronić kraju, ale też wspomagać sojuszników.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rekonstrukcja rządu Donalda Tuska: Jest czterech nowych ministrów
Polityka
Rzecznik Konfederacji: Wybory do PE? Jesteśmy jedynym wiarygodnym ugrupowaniem
Polityka
Tomasz Siemoniak na czele MSWiA. Jakie czekają go wyzwania
Polityka
Kosztowny prezent dla Szymona Hołowni. Kto dał mu obraz za kilkadziesiąt tysięcy?
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Polityka
Wybory do Parlamentu Europejskiego - nowy sondaż. PiS przed KO, Konfederacja przed Lewicą