– Z danych analizowanych przez nas wynika, że Marsz Wolności z 4 czerwca (w internecie funkcjonujący jako #Marsz4czerwca – red.) był wydarzeniem o charakterze społeczno-politycznym o największym zasięgu w mediach społecznościowych w Polsce w ostatniej dekadzie – mówi Michał Fedorowicz z Instytutu Badań Internetu i Mediów Społecznościowych (IBIMS).
Zakres analizowanych i przetwarzanych danych ilościowych przez IBIMS obejmuje kanały czterech największych platform społecznościowych: YouTube’a, Facebooka, Instagrama, TikToka oraz Twittera.
– Tylko w niedzielę w przestrzeni informacyjnej mediów społecznościowych tematy dotyczące Marszu Wolności uzyskały zasięg prawie 300 mln użytkowników. Biorąc pod uwagę fakt, że w Polsce realnych użytkowników mediów społecznościowych jest 27 mln, oznacza to bardzo wysokie nasycenie tymi treściami. Dla porównania, drugim pod tym względem wydarzeniem był Strajk Kobiet z 2020 r., miało zasięg 214 mln użytkowników – podaje Michał Fedorowicz. – Istnieje duże prawdopodobieństwo, że przynajmniej dziesięć razy w ciągu dnia użytkownik mediów społecznościowych widział informacje na ten temat.
Czytaj więcej
Może zamiast przez lata szukać pomysłów na inny, nowocześniejszy patriotyzm, trzeba było od początku odwoływać się tego, który w Polsce już obowiązuje? Bo innego, jak widać, nie ma i nie będzie.
Kto pisał i wrzucał zdjęcia z marszu? – Ruch pochodził głównie z Facebooka. W dużej mierze był wygenerowany przez tak zwane małe profile, a takiego ruchu nie da się kupić – mówi Fedorowicz. – W krótkim czasie, sześciu, siedmiu godzin, bardzo duża liczba użytkowników publikowała posty z oznaczeniem marszu. Ze względu na masę i charakter wiadomości – miały głównie przekaz pozytywny, pokazywały uśmiechniętych ludzi – algorytm uznał, że będzie pokazywał zdarzenie wszystkim – tłumaczy Fedorowicz.