Niedzielne wybory były najpoważniejszym sprawdzianem dla trwających od 2003 roku rządów Erdogana w Turcji (polityk, który stara się o kolejną kadencję na stanowisku prezydenta, początkowo rządził krajem jako premier).
Przeciwko Erdoganowi startował Kemal Kilicdaroglu, popierany przez sześć ugrupowań opozycyjnych wobec rządzącej krajem Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Według przedwyborczych sondaży, to Kilicdaroglu miał większe szanse na zwycięstwo niż Erdogan.
Czytaj więcej
Do rozstrzygnięcia wyborów prezydenckich potrzebna będzie druga tura. Z niepełnych danych podawanych przez tureckie media wynika, że żaden z głównych kandydatów - urzędujący prezydent Recep Tayyip Erdogan ani popierany przez opozycję Kemal Kilicdaroglu - nie zdołał zebrać ponad 50 proc. głosów.
Wybory w Turcji rozpoczęły się o godz. 8:00 czasu lokalnego (godz. 7:00 w Polsce), lokale wyborcze zamknięto o godz. 17:00 (16:00 w Polsce). Wstępne wyniki spodziewane są po godz. 20:00 czasu polskiego. Jeśli żaden z kandydatów nie zdobędzie więcej niż 50 proc. głosów, 28 maja odbędzie się druga tura wyborów.
Komentatorzy wskazywali, że Erdogan traci poparcie przez wysoką inflację (w kwietniu wynosiła 43,7 proc.) oraz w związku z krytyką wobec reakcji władz na skutki potężnego trzęsienia ziemi, które nawiedziło Turcję 6 lutego. W trzęsieniu ziemi zginęło kilkadziesiąt tysięcy osób w Turcji i w Syrii.