Wybory połówkowe (8 listopada) i ich tematy wiele mogą powiedzieć o politycznym życiu Amerykanów. Są swoistym referendum na temat partii rządzącej i barometrem społecznych niepokojów i nadziei.
Jak wynika z przedwyborczych analiz, prawie połowę zarejestrowanych wyborców do pójścia do zbliżających się wyborów motywuje ich sytuacja gospodarcza i kwestie związane z dostępem do aborcji.
Zainteresowanie sytuacją gospodarczą napędza niepokój dotyczący inflacji, która bije 40-letnie rekordy i sprawia, że przeciętny Amerykanin wydaje kilkaset dolarów miesięcznie więcej na jedzenie, benzynę i inne najpotrzebniejsze rzeczy. W kwestiach społecznych króluje aborcja, a to za sprawą historycznej czerwcowej decyzji Sądu Najwyższego, który wycofał konstytucyjną gwarancję dostępu do aborcji, a potem pojawiły się m.in. ze strony senatora Lindseya Grahama apele o ogólnokrajowy, federalny zakaz usuwania ciąży po 15. tygodniu życia.
Zainteresowanie sytuacją gospodarczą napędza niepokój dotyczący inflacji, która bije 40-letnie rekordy.
Rola ekonomii
Republikanie w reklamach i dyskusjach wykorzystują emocje wynikające z sytuacji imigracyjnej i eksploatują kwestie rosnących kosztów utrzymania. Demokraci stawiają na aborcję oraz opiekę zdrowotną – ku niezadowoleniu wielu strategów, którzy uważają, że politycy tej partii popełniają błąd, nie wykorzystując tematu sytuacji gospodarczej i nie promując Inflation Reduction Act, zatwierdzonej przez nich ustawy, która, jak się przypuszcza, pozytywnie wpłynie na rozwój wielu sektorów gospodarki. – Ignorowanie kwestii ekonomicznych to polityczny błąd w sztuce – pisał niedawno senator Bernie Sanders w „Guardianie”, gdzie krytykował podejście demokratów do promowania się w wyborach.