Przygotowania do zmiany kursu w Bułgarii. Nie ma innego wyjścia jak negocjacje z Gazpromem?

Tymczasowy rząd w Sofii stara się o poprawę relacji z Moskwą, zabiegając o wznowienie dostaw rosyjskiego gazu.

Publikacja: 07.09.2022 03:00

Prezydent Bułgarii Rumen Radew (na zdjęciu) już dawno mówił publicznie, że Krym „jest rosyjski”, a w

Prezydent Bułgarii Rumen Radew (na zdjęciu) już dawno mówił publicznie, że Krym „jest rosyjski”, a w ostatnich miesiącach sprzeciwiał się dostawom broni do Ukrainy.

Foto: EPA/TOMS KALNINS

- Jest to jedna z opcji, która pozostaje nadal otwarta – oświadczył niedawno prezydent Rumen Radew. To on rozdaje obecnie karty w bułgarskiej polityce przed zapowiedzianymi na 2 października tego roku kolejnymi przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. Prezydent ma nadzieję, że wznowienie dostaw rosyjskiego gazu pozwoli złagodzić skutki wrześniowej 19 proc. podwyżki cen gazu. Jak powiedział, najważniejszym zadaniem tymczasowego rządu Gyłyba Donewa jest zapewnienie dostaw gazu oraz ograniczenie inflacji.

Zdaniem rządu sytuacja jest dramatyczna i nie ma innego wyjścia jak negocjacje z Gazpromem. Moskwa jest otwarta na takie rozwiązanie pod warunkiem, że Sofia wyrazi „polityczną wolę”, jak to określiła rosyjska ambasador w Bułgarii. Oczywiście należności za gaz mają być regulowane w rublach. Odmowa spełnienia tego warunku doprowadziła do wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu w kwietniu. Bułgaria została wtedy drugim obok Polski krajem odciętym od rosyjskich dostaw. Było to ogromne zaskoczenie, gdyż Bułgaria uchodziła zawsze za bodajże najbardziej przyjacielski kraj wobec Rosji w całej UE, obok Węgier Viktora Orbána.

Prezydent Rumen Radew nigdy nie czynił tajemnicy ze swych sympatii do Rosji

Od tego czasu sytuacja polityczna w Bułgarii zmieniła się diametralnie. Upadł koalicyjny rząd Kiriła Petkowa i po nieudanych próbach utworzenia nowej większości rządowej w parlamencie prezydent powołał gabinet techniczny do nowych wyborów. Będzie to czwarta elekcja w ostatnich dwóch latach. Przeciwko nowemu rządowi odbyło się już kilka demonstracji w Sofii.

Na jego czele stoi Gyłyb Donew, zaufany człowiek prezydenta, który sprawował w przeszłości wiele funkcji rządowych, a ostatnio zajmował się sprawami polityki społecznej w urzędzie prezydenta. Media zwracają także uwagę na obecność w rządzie Lubomiry Ganczewej, byłej doradczyni prezydenta odpowiedzialnej za politykę energetyczną w ministerstwie energetyki. Wielokrotnie przebywała na Krymie po rosyjskiej aneksji półwyspu i nie kryła swego podziwu dla Władimira Putina.

Sam prezydent nie czynił nigdy tajemnicy ze swych sympatii do Rosji. Już dawno mówił publicznie, że Krym „jest rosyjski”, a w ostatnich miesiącach sprzeciwiał się dostawom broni do Ukrainy.

17 proc.

w bułgarskim miksie energetycznym stanowi gaz z Rosji

– Nie jest do końca jasne, jakie polityczne kalkulacje stoją za dążeniem wznowienia dostaw rosyjskiego gazu. Z biznesowego punktu widzenia nie są dla Bułgarii krytyczne – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Vessela Czernewa, do niedawna doradczyni do spraw polityki zagranicznej premiera Petkowa.

Zwraca uwagę, że rosyjski gaz stanowi 17 proc. w bułgarskim miksie energetycznym. Jest używany głównie do zaspokajania potrzeb komunalnych. Przy tym jest realna możliwość zastąpienia dostaw z Rosji interkonektorem z Grecji, dokąd gaz w skroplonej postaci miałby napływać z różnych kierunków. Takie starania czynił rząd Petkowa. Rozpoczął rozmowy z Azerbejdżanem w sprawie dodatkowych dostaw, zapewnił dostawę siedmiu tankowców LNG od amerykańskiej firmy i przyspieszył prace nad nowym połączeniem gazowym z Grecją.

Jednak rząd tymczasowy ogłosił, że zaakceptuje tylko jeden z tankowców LNG, powołując się na wysoki koszt dostaw z terminalu w Aleksandropolis nad Morzem Egejskim. – Stawia to pod znakiem zapytania realizację projektu połączenia gazowego z Grecją, będącego praktycznie na ukończeniu – twierdzi były premier Petkow. Nie jest jasne, jak cała sprawa wpłynie na wyniki październikowych wyborów. Nie brak opinii, że nie doprowadzą do przełamania politycznego pata.

- Jest to jedna z opcji, która pozostaje nadal otwarta – oświadczył niedawno prezydent Rumen Radew. To on rozdaje obecnie karty w bułgarskiej polityce przed zapowiedzianymi na 2 października tego roku kolejnymi przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. Prezydent ma nadzieję, że wznowienie dostaw rosyjskiego gazu pozwoli złagodzić skutki wrześniowej 19 proc. podwyżki cen gazu. Jak powiedział, najważniejszym zadaniem tymczasowego rządu Gyłyba Donewa jest zapewnienie dostaw gazu oraz ograniczenie inflacji.

Zdaniem rządu sytuacja jest dramatyczna i nie ma innego wyjścia jak negocjacje z Gazpromem. Moskwa jest otwarta na takie rozwiązanie pod warunkiem, że Sofia wyrazi „polityczną wolę”, jak to określiła rosyjska ambasador w Bułgarii. Oczywiście należności za gaz mają być regulowane w rublach. Odmowa spełnienia tego warunku doprowadziła do wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu w kwietniu. Bułgaria została wtedy drugim obok Polski krajem odciętym od rosyjskich dostaw. Było to ogromne zaskoczenie, gdyż Bułgaria uchodziła zawsze za bodajże najbardziej przyjacielski kraj wobec Rosji w całej UE, obok Węgier Viktora Orbána.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne