Zbigniew Rau, minister spraw zagranicznych, ma największy, w całym rządzie gabinet polityczny. Liczy on sześć osób (rok wcześniej był siedmioosobowy): trzech doradców, dwóch asystentów i szefa gabinetu, którym jest Mateusz Pali, jego asystent z czasów poselskich i pracy wojewody łódzkiego. Na drugim miejscu są: minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek, który posiada pięcioosobowy gabinet, i Marlena Maląg – minister rodziny i polityki społecznej. Jednak zdecydowana większość ministerstw rządu Mateusza Morawieckiego albo zlikwidowała gabinety polityczne, albo znacznie je okroiła.
Czytaj więcej
Piętnaście milionów gospodarstw domowych drży o to czy będzie ciepła woda w kranie i czy będzie je stać na ogrzewanie - mówił Jarosław Makowski, dyrektor Instytutu Obywatelskiego, w rozmowie z Michałem Kolanko
Trudna ścieżka kariery
I tak, resorty zdrowia i sprawiedliwości oraz polityki regionalnej mają dwuosobowe gabinety polityczne, MSWiA i Ministerstwo Rolnictwa – zatrudnia w nim po trzy osoby. Tylko jedną osobę zatrudnia minister infrastruktury, MON i aktywów państwowych. Gabinetu nie utworzyli w ogóle: minister finansów Magdalena Rzeczkowska, minister klimatu Anna Moskwa i minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Dlaczego?
„Przepisy ustawy z 8 sierpnia 1996 r. o Radzie Ministrów nie nakładają obowiązku utworzenia gabinetu politycznego ministra” – odpowiada nam resort finansów.
"Minister Waldemar Buda na ten moment nie widzi potrzeby utworzenia gabinetu politycznego. Jeżeli taka konieczność zaistnieje, gabinet zostanie utworzony" - odpowiada resort rozwoju.