Czy ostatnia konwencja Koalicji Polskiej to znak, że szykujecie się do przyśpieszonych wyborów?
Polityk opozycji i szef partii aspirującej do władzy musi być na to gotowy w każdym czasie. Chociaż wojna sprawia, że nikt rozsądny nie zaproponuje dzisiaj przyśpieszonych wyborów. Ruszyliśmy bardzo mocno na spotkania w całej Polsce. W jeden dzień możemy zrobić sto spotkań o jednej godzinie w całym kraju, to jest przewaga PSL-Koalicji Polskiej. Nie jesteśmy formacją, która jest skupiona wokół jednej osoby, dwóch czy trzech, tylko dziesiątek liderów lokalnych. Drugiego maja na zamku w Rabsztynie odnowiliśmy Koalicję Polską, ale też pokazaliśmy swój program. Nie będziemy go skrzętnie ukrywać w szufladach, tylko już dzisiaj jasno mówimy, co chcemy zrobić. Na to składają się pomysły dotyczącego tego, jak walczyć z drożyzną, a także jak przejść na zieloną stronę mocy i zapewnić tanią, i zdrową energię. Nie może być tak jak teraz, kiedy drenuje się kieszenie tych, którzy dużo i ciężko pracują.
Mówi pan, że nikt nie chce wyborów w czasie wojny, ale w zeszłym roku to PSL zgłosiło wniosek o samorozwiązanie Sejmu.
To było na przełomie października i listopada ubiegłego roku. Wniosek nie został rozpatrzony, a dziś ten wniosek jest nieaktualny, ponieważ trwa wojna. Jeżeli trzeba będzie zrobić wcześniejsze wybory i sytuacja na wschodzie się uspokoi, i gdy nie będzie trzech milionów uchodźców – wtedy oczywiście trzeba będzie zrobić wybory, bo ta władza jest nieudolna, niekompetentna i w żaden sposób nie przewiduje przyszłości. I nie potrafi reagować na drożyznę, wojnę oraz uczucia lęku i strachu, które wywołuje wśród obywateli.