A czy nasz kraj – przez ostatnie 20 lat – zrobił wszystko, by budować niezależność energetyczną? Czy tak jak Europa Zachodnia, wpadliśmy w objęcia Putina bez poważnych analiz?
Głównym problemem była nadmierna ilość gazu zakontraktowanego jeszcze przez rząd pani Hanny Suchockiej. Otrzymywaliśmy o 27–30 proc. gazu za dużo, a co więcej obowiązywała zasada „take or pay”, czyli „bierzesz albo płacisz”. Nawet jeżeli nie odbieraliśmy gazu, to trzeba było za niego zapłacić. Dopiero nowelizacja tego kontraktu, kiedy to o jedna trzecią zmniejszono wolumen importu, pozwoliła na otworzenie okienka dla dywersyfikacji.
Dlaczego inwestycja w Baltic Pipe zakończyła się wtedy fiaskiem i długoletnim przestojem? Janusz Kowalski z Solidarnej Polski twierdzi, że to właśnie pana rząd zerwał tę umowę.
To jest kłamstwo, tym razem norweskie. Tuż przed wyborami w 2001 r. – z powodów ściśle propagandowych – firmy norweskie i polskie PGNiG parafowały umowę w obecności premierów Polski i Węgier. Jeśli chodzi o Polskę, to warunkiem uruchomienia tej inwestycji był przepływ co najmniej 8 miliardów metrów sześciennych gazu, z tego 5 miliardów miała wziąć Polska, a odbiorcę na resztę mieli znaleźć Norwegowie. Po dwóch latach Norwegowie przyjechali do Warszawy i poinformowali, że pomimo najlepszych starań, nie są w stanie znaleźć dodatkowych odbiorców. Europa była wtedy rzeczywiście przeinwestowana i dlatego zaproponowali wygaszenie tego kontraktu. Ta operacja była od początku niewykonalna, o czym pisał ówczesny doradca premiera Buzka, pan Waldemar Kuczyński. Sprawa była od początku jasna, chodziło po prostu o polepszenie szans wyborczych AWS-u, ale nie udało się tego zrobić. Dzisiaj ten kontrakt jest maczugą, którą wali się w rząd SLD–UP–PSL.
Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow mówił niedawno o żydowskich korzeniach prezydenta Zełenskiego i żydowskich korzeniach Hitlera. Po co?
Jestem całkowicie zdumiony takimi wypowiedziami, ale tak samo jestem zaskoczony wojną, którą wytoczył Putin. Dlatego, że Putin nie osiąga żadnych korzyści, a tylko i wyłącznie traci. Traci też cała Rosja, bo Putin kiedyś odejdzie, a przecież Rosja zostanie i będzie się borykać z wieloma poważnymi problemami – społecznymi, gospodarczymi i politycznymi. Stoczy się zupełnie na peryferie życia politycznego. Jeżeli zamiarem Putina było zdobycie Ukrainy w ciągu dwóch, trzech dni, to już dziś widzimy, że ten zamiar całkiem się nie powiódł i że jest to klęska. Być może wypowiedzi Ławrowa biorą się z poczucia bezradności i poczucia nadchodzącej klęski.