To jest sytuacja, która coraz bardziej przypomina blokadę przez Polskę i Węgry unijnego budżetu w dniach poprzedzających szczyt UE 10 grudnia. W piątek negocjator Wspólnoty Michel Barnier zwrócił się do ambasadorów „27" z pytaniem, czy może pójść na ustępstwa w sprawie rezygnacji z dostępu do brytyjskich łowisk dla europejskich rybaków. Jednak Emmanuel Macron dał polecenie swojemu przedstawicielowi, aby wykluczył taką możliwość. Francuzów wspierają Belgowie i Holendrzy, dla których dostęp do wód przybrzeżnych również jest ważny.
o suwerenność
Weto może jednak doprowadzić do fiaska porozumienia o współpracy między Londynem i Brukselą od 1 stycznia, gdy wygasa okres przejściowy, w trakcie którego Brytyjczycy mimo wyjścia z Unii 11 miesięcy temu wciąż stosowali unijne regulacje. To miałoby fatalne konsekwencje dla takich krajów jak Polska czy Niemcy, dla których współpraca polityczna i gospodarcza z Królestwem ma fundamentalne znaczenie. O ile jednak blokada przez Warszawę i Budapeszt negocjacji budżetowych spotkała się z powszechnym potępieniem przez europejskie media, była wręcz przedstawiana jako podcinanie fundamentów Wspólnoty, o tyle determinacja Macrona na razie nie wywołuje negatywnych reakcji opinii publicznej w Unii.
Spór z udziałem Polski skończył się kompromisem. Czy ten wokół praw połowowych zostanie w podobny sposób przełamany? Wcale nie jest to pewne.
– Nie widzę możliwości szybkiego porozumienia. Ryby mogą wywrócić rokowania – przyznał w niedzielę szef irlandzkiej dyplomacji Simon Coveney.
Bo też obie strony okopały się na swoich pozycjach. Barnier chciał, aby po 1 stycznia Unia oddała nie jak dotąd zakładano 18, ale 25 proc. praw połowowych o łącznej wartości 850 mln euro rocznie. Był też gotów zgodzić się, aby taki stan trwał nie osiem, lecz sześć lat, po czym zostałyby ustalone nowe zasady współpracy. Jednak nie tylko Paryż nie zgodził się na takie ustępstwo, ale i dla Londynu okazało się ono zdecydowanie za małe.