Zgodnie z rozporządzeniem premiera osoby prywatne, które przyjmą pod swój dach uchodźcę z Ukrainy, otrzymują 40 zł od osoby za dzień. Ale jeśli zakwaterowanie i wyżywienie zapewni „jednostka organizacyjna, osoba prawna albo przedsiębiorca”, wojewoda może podnieść tę kwotę (ma do tego prawo i wtedy, gdy uchodźcy zapewniono utrzymanie przed wejściem ustawy w życie). Jednak brak zapisu o maksymalnej stawce oraz powiązania standardu miejsca z wysokością kwoty stwarza pole do nadużyć – uważają eksperci.
Hotel w cenie
Wysokość refundacji za przyjęcie uchodźców z Ukrainy budzi kontrowersje nie tylko dlatego, że prywatne osoby dostają mniej. Burzę wywołała informacja o 95 zł od osoby (co ujawniło TOK FM), jaką płaci wojewoda mazowiecki za każdego uchodźcę, który trafi do wielkiej hali centrum targowego Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie. Jak na warunki w zbiorowej sali (jest tu obecnie 6 tys. osób), gdzie są rzędy łóżek i zero prywatności, opłata jest wysoka. Tyle że – jak się okazało – umowę zawarto, gdy obowiązywał pierwotny, taki sam dla wszystkich ryczałt – 120 zł. – Umowa jest na miesiąc, po tym czasie będzie negocjowana. Punktem wyjścia jest 40 zł dziennie – zapewnia Ewa Filipowicz, rzeczniczka wojewody.
Do rozporządzenia nie wpisano górnej granicy, wojewoda może podnosić stawki według uznania, co budzi wątpliwości.
Jak wojewodowie korzystają z prawa do podwyższania stawek? Klucz jest różny. Jak sprawdziła „Rzeczpospolita”, duże hale, sale, remizy strażackie, internaty są opłacane niżej. Najwięcej za utrzymanie uchodźcy dostają pensjonaty i nieduże hotele.
W Krakowie przyjęto dwie stawki – dla miejsc wielkopowierzchniowych 40 zł brutto, dla hoteli 70 zł netto za osobę na dzień. – Mamy sześć obiektów z zakwaterowaniem zbiorowym, w dawnym centrum handlowym czy zaadaptowanych obiektach poszpitalnych. Jest w nich ok. 1500 uchodźców – mówi nam Emilia Król z biura prasowego UM Krakowa.