Szułdrzyński: Plan PiS na TK: przejąć i odblokować

W nowym projekcie ustawy o Trybunale partia rządząca wycofuje się z wielu krytykowanych rozwiązań, choć przez rok za ich forsowanie zapłaciła wysoką cenę polityczną. Czy było warto?

Aktualizacja: 03.11.2016 21:04 Publikacja: 03.11.2016 18:46

Szułdrzyński: Plan PiS na TK: przejąć i odblokować

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

W czwartek Sejm zdecydował się zająć złożoną przez PiS tuż przed 1 listopada nową ustawą o Trybunale Konstytucyjnym. Jej twórcy obiecują „naprawienie" TK. Sęk w tym, że jest to już piąta ustawa o Trybunale, jaką PiS złożył od czasu, kiedy wygrał wybory.

W listopadzie 2015 r. PiS zaproponował pierwszą nowelizację, w grudniu zeszłego roku przegłosował kolejną, w lipcu uchwalił całkiem nową ustawę o TK. Pod koniec września powstał projekt ustawy o statusie sędziów Trybunału, nad którą pracuje obecnie Sejm. Złośliwie można by stwierdzić, że żaden z tych projektów nie był naprawczy, skoro tyle razy trzeba było zgłaszać kolejne.

Opozycja w czwartek tradycyjnie głosowała przeciwko temu, by Sejm się zajmował nową ustawą o TK autorstwa PiS. W dużej mierze nowe przepisy są krokiem wstecz wobec wcześniejszych propozycji partii rządzącej. Nowe rozwiązania bowiem nie zawierają prawie żadnych z kwestionowanych na wcześniejszym etapie prac pomysłów. Opozycja wie zatem, że może to oznaczać początek wygaszania sporu o Trybunał Konstytucyjny, na czym jej nie zależy.

Projekt w kilku obszarach łagodzi konflikt z Komisją Wenecką i Komisją Europejską. Nie ma w nim zapisu o konieczności czekania przez TK z rozprawą trzy lub nawet sześć miesięcy od złożenia wniosku. Nie ma mowy o rozpatrywaniu spraw zgodnie z kolejnością wpływu, co mogło sparaliżować prace Trybunału. Nie ma też zapisu o tym, że aby orzec o niekonstytucyjności ustawy, potrzeba zgody dwóch trzecich sędziów orzekających, nie zaś zwykłej większości. Ani o tym, że mniejszość sędziów może żądać odłożenia rozpatrywania konstytucyjności ustawy o parę miesięcy.

Ustawa daje prezesowi TK prawo wydawania postanowień o publikacji orzeczenia Trybunału, co może zakończyć trwający od roku spór o to, czy rząd może publikacji odmówić.

Na pozór PiS przyznaje się do błędu. Przecież rozpatrywania spraw według kolejności wpływu bronił jak niepodległości, przekonując, że ta zasada ma zapewnić równość podmiotów skarżących się do TK. Również o większość dwóch trzecich podczas orzekania niekonstytucyjności PiS stoczył wielką batalię, choć akurat z tego zapisu wycofał się już w lipcowej nowelizacji.

Wszystko to dziś dowodzi, że nie chodziło o zasady, lecz jedynie o to, by sparaliżować Trybunał.

Obecny projekt skupia się wyłącznie na tym, by sędziowie wybrani przez PiS mieli możliwość wskazania kandydata na nowego prezesa TK. Partia rządząca przeprowadza więc następującą kalkulację – skoro po odejściu prof. Andrzeja Rzeplińskiego uda nam się przejąć Trybunał, możemy dziś spełnić zalecenia Komisji Weneckiej i odblokować TK.

Warto zapytać o rachunek zysków i strat z awantury o TK. Za blokowanie Trybunału PiS zapłacił wysoką cenę w postaci potężnego konfliktu w kraju i za granicą – jak choćby w postaci wielomiesięcznego sporu z Komisją Europejską. Dziś z większości tych kontrowersyjnych zapisów się wycofuje. Niewiele więc zyskał, a musiał ponieść gigantyczne koszty. Pytanie czy było warto.

Polityka
Dr Kucharczyk: Zdziwiłbym się, gdyby sprawa mieszkania Nawrockiego nie odegrała jakiejś roli
Polityka
Sondaż: Któremu kandydatowi na prezydenta Polacy powierzyliby oszczędności?
Polityka
Marek Migalski: Personalizacja wyborów prezydenckich
Polityka
Znów zamieszanie z finansami PiS. Brak ważnych dokumentów w PKW
Polityka
Dr Anna Materska-Sosnowska o debacie: Rafał Trzaskowski zmęczony. Krzysztof Stanowski żenujący