Rzeczpospolita: Według najnowszych sondaży nieco ponad połowa Rosjan deklaruje swój udział w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. A co z resztą?
Gleb Pawłowski: Sytuacja może się jeszcze zmienić, ponieważ wybory odbędą się dopiero w marcu. Liczba chętnych do głosowania może się zwiększyć, gdy zacznie się kampania wyborcza. Prawdą jest jednak to, że Rosjanie zmęczeni wyborami, większość obywateli już się tym nie interesuje. Rosjanie są przekonani, że Putin pozostanie prezydentem. Więc po co w tym uczestniczyć jeżeli wynik jest już znany? Putin próbuje przekonywać, że tak nie jest, ale mu to nie wychodzi.
Na razie rosyjski prezydent oficjancie nie potwierdził swojego udziału w wyborach. Dlaczego tak długo się zastanawia?
Putin jest już zmęczony tym scenariuszem, który powtarza się od lat, a nowego nie może znaleźć. Wielu ludzi, w tym również ja, proponowaliśmy Putinowi, by nie uczestniczył w wyborach. Tylko wtedy takie wybory byłyby niezależne, bez angażowania się aparatu państwowego. Kolejny Miedwiediew (red. premier Rosji, były prezydent w latach 2008-2012) nie jest możliwy, ponieważ było to źle odebrane przez społeczeństwo. Możliwe są dwa scenariusza. Putin idzie na wybory i zostanie wybrany przez aparat państwowy bez udziału obywateli. W przeciwnym wypadku trzeba przeprowadzać uczciwe wybory z udziałem Nawalnego i innych przedstawicieli opozycji, ale tego się Putin boi.
Według rosyjskiej konstytucji prezydent może sprawować władzę maksymalnie przez dwie kolejne kadencje. Czy to oznacza, że to będzie ostatnia kadencja Putina?