W izraelskich mediach pojawiły się doniesienia o bezprawnym użyciu Pegasusa przez policję w ostatnich kilku latach. Za jego pomocą inwigilowani mieli być uczestnicy protestów przeciwko rządowi Beniamina Netanjahu, aktywiści LGBT, współpracownicy niektórych polityków oraz dwaj burmistrzowie. Jak pisze dziennik ekonomiczny „Calcalist”, który wykrył aferę, wszystko bez wymaganych asygnat sądowych i z naruszeniem procedur. Jak na razie nie ma żadnych informacji, czy premier Netanjahu wiedział o nadużyciach policji.
– Dopóki rzecz dotyczyła używania Pegasusa za granicą, nikogo to w Izraelu nie obchodziło. Sytuacja zmieniła się jednak i pod presją może się znaleźć [izraelska] firma NSO. W jej posiadaniu mogą być materiały niekorzystne także dla Netanjahu – mówi „Rzeczpospolitej” Awi Scharf z dziennika „Haarec”.
Były premier jest obecnie szefem opozycji i przywódcą prawicowego bloku Likud. Jest formalnie oskarżony w trzech sprawach korupcyjnych. Chodzi o zarzuty dotyczące przyjmowania kosztownych podarunków przez premiera i jego żonę, próbę szantażu wydawcy dziennika „Jedijot Achronot” oraz korupcyjne propozycje składane izraelskiej firmie telekomunikacyjnej.
Czytaj więcej
Europoseł KO Andrzej Halicki poinformował, że do Polski przyjedzie grupa europosłów w celu zbadania nielegalnej inwigilacji Pegasusem.
Proces w tych sprawach może trwać kilka lat. Jest jednak inne wyjście w postaci zawarcia umowy między oskarżonym a prokuratorem generalnym. Podobno została już wynegocjowana i Netanjahu zastanawia się nad jej akceptacją. Decyzja niełatwa, gdyż zgodnie z warunkami Netanjahu musiałby przyznać się do działań sprzecznych z prawem w dwóch punktach oskarżenia. W rewanżu były premier miałby uniknąć odsiadki. Mógłby otrzymać kilkumiesięczny wyrok więzienia w zawieszeniu wraz z obowiązkiem określonych prac społecznych.