Program Pegasus jest nadużyciem w praktyce państwa prawa i ochronie praw obywatelskich, a może tylko technologiczną konsekwencją pewnych technik operacyjnych, takich jak podsłuchy?
To jest przełomowy moment – być może ta sprawa pokaże, jak ważne jest ograniczanie i kontrola nad działalnością służb specjalnych. Ludzie zajmujący się prawem do prywatności i obrońcy praw człowieka od lat dopominają się w Polsce o to, byśmy na poważnie zajęli się tymi tematami. Być może dopiero afera z Pegasusem spowoduje, że zastanowimy się, jak powinna wyglądać taka kontrola. Nie mamy tu przecież do czynienia z typowymi podsłuchami, tylko z używaniem oprogramowania szpiegowskiego.
Czyli jakiego?
Pegasus pozwala na pełną ingerencję w dane telefonu komórkowego, wręcz na sterowanie nim. Wiemy o tym od dwóch, trzech lat, kiedy pojawiły się pierwsze reportaże w „Czarno na Białym” w TVN24. A dopiero kiedy widzimy, jakie mogą być konsekwencje jego stosowania, zaczęliśmy o tym rozmawiać. Dopiero kiedy widzimy ofiary, to możemy uświadomić sobie, na czym to polega i jakie jest groźne. Historia dotycząca tych trzech osób: prokurator Ewy Wrzosek, senatora Krzysztofa Brejzy i mecenasa Romana Giertycha uświadamia nam, że mogą pojawić się też kolejne osoby – firma Citizen Lab na bieżąco sprawdza różne polskie kontakty.
Poza tym ta sytuacja może nam pomóc uświadomić sobie, dlaczego tak ważne jest pociągnięcie do odpowiedzialności tych, którzy na to pozwolili. Rozumiem też składanie zawiadomień o popełnieniu przestępstwa do prokuratury, by potem nikt nie mógł powiedzieć, że nie wykorzystaliśmy każdej możliwości, jaką mamy. Ale pamiętajmy, że to samo Ministerstwo Sprawiedliwości i ten sam prokurator generalny przeznaczyli pieniądze na zakup tego oprogramowania. Nie spodziewajmy się, że teraz prokuratura będzie rzetelnie wyjaśniać tę sprawę – nie będzie, bo ma w tym swój polityczny interes.