Walka z łapówkarstwem jako część kampanii przedwyborczej na Węgrzech

Na kilka miesięcy przed wyborami rozgłosu nabiera nowy skandal korupcyjny w rządzie. Tym razem Fidesz stara się obrócić go na swoją korzyść.

Publikacja: 19.12.2021 21:00

Zdaniem analityków sukces wyborczy zapewnić może opozycji jedynie uzyskanie 8–10 proc. głosów więcej

Zdaniem analityków sukces wyborczy zapewnić może opozycji jedynie uzyskanie 8–10 proc. głosów więcej niż ugrupowanie Viktora Orbána (z prawej)

Foto: AFP

Afera dotyczy brania łapówek przez wiceministra sprawiedliwości Pala Völnera od przewodniczącego Izby Komorniczej Györgya Schadla. Ten ostatni został aresztowany w listopadzie i już opowiedział prokuraturze, jak mniej więcej raz w miesiącu wręczał wiceministrowi od 2 do 5 milionów forintów. W zamian kandydatury Schadla akceptował na intratne posady komorników. Prezes izby inkasował od samych kandydatów spore sumy, którymi dzielił się z wiceministrem. W sumie pierwszy z nich miał dostać 800 mln forintów (ok. 2,2 mln euro), a wiceminister ok. 83 mln forintów (230 tys. euro).

Byłaby to banalna sprawa korupcyjna, których niemało z udziałem członków rządzącego Fideszu Viktora Orbána. Co najmniej kilku posłów tej partii ma zarzuty korupcyjne i do tej pory nic się nie dzieje. Ale wiceministra Völnera potraktowano inaczej. Stracił immunitet poselski oraz stanowisko. Na kilka miesięcy przed wyborami rząd Fideszu nadaje sprawie formalny bieg, próbując udowodnić, że nie toleruje korupcji.

Inne odczucia mają obywatele, z których aż 87 proc. (w badaniach Eurobarometru) jest zdania, że korupcja na Węgrzech ma duży zasięg. Średnia dla UE to 71 proc., ale w Polsce wskaźnik ten wynosi 59 proc. To dane sprzed dwóch lat.

Czytaj więcej

Góralczyk, Lengyel: Wybór jest prosty - Zachód lub Wschód, demokracja lub dyktatura

– Nie ma wątpliwości, że prokuratura działa na polecenie szefa rządu, który postanowił nadać bieg sprawie, by udowodnić Brukseli, że trwa walka z korupcją. Z drugiej strony jest to sygnał dla skorumpowanych działaczy Fideszu, że może spotkać ich podobny los, gdy zaczną myśleć o poluzowaniu więzi z partią w obliczu niepewnego wyniku wiosennych wyborów – tłumaczy „Rzeczpospolitej” Krisztián Szabados, niezależny analityk, były szef think tanku Politcal Capital.

Wraz ze zjednoczeniem węgierskiej opozycji i wyborem wspólnego kandydata na premiera w osobie Pétera Márki-Zay oraz ustaleniem wspólnych list wyborczych dominacja Fideszu w węgierskiej polityce uległa zachwianiu. Ale konkretna data wyborów nie jest jeszcze znana, a sondaże wskazują, że przewaga sześciu partii zjednoczonej opozycji nad Fideszem wynosi zaledwie 2–3 punkty procentowe. Zdaniem analityków sukces wyborczy zapewnić może opozycji jedynie uzyskanie 8–10 proc. głosów więcej niż ugrupowanie Orbána. To wynik zmian ordynacji wyborczej, która w poprzednich wyborach zapewniła Fideszowi 67 proc. miejsc w parlamencie przy 49 proc. głosów.

W poprzednich kampaniach wyborczych Fideszu skuteczna okazała się strategia obrony Węgier przed Brukselą oraz przed George’em Sorosem

Ale tak czy owak rządząca partia słabnie i liczy na odbudowanie swej pozycji w wyniku kampanii obrony dzieci przed „propagandą LGBT”, jak głosi Fidesz. Apogeum rozkręcanej przez rząd kampanii będzie referendum w tej sprawie. – To brzmi jak żart. Nie jest to absolutnie żaden ważny temat społeczny w przeciwieństwie do korupcji, systemu zdrowia w czasie pandemii czy jakości edukacji. Rząd zamierza jednak go odpowiednio wykreować – mówi Szabados.

To sprawdzona taktyka. W poprzednich kampaniach wyborczych Fideszu skuteczna okazała się strategia obrony Węgier przed Brukselą oraz przed George’em Sorosem. Podobnie jak rząd w Warszawie także rząd Fideszu nie może liczyć w najbliższym czasie na miliardy z planu odbudowy UE, co jednak nie stanowi przeszkody dla składnia licznych przedwyborczych obietnic, jak jednorazowe dodatkowe świadczenia emerytalne czy zwiększenie płacy minimalnej o 20 proc. To się liczy, zwłaszcza w sytuacji absolutnej dominacji prorządowych mediów i nieskrępowanego wykorzystywania środków publicznych w kampaniach wyborczych przez partię rządzącą.

Afera dotyczy brania łapówek przez wiceministra sprawiedliwości Pala Völnera od przewodniczącego Izby Komorniczej Györgya Schadla. Ten ostatni został aresztowany w listopadzie i już opowiedział prokuraturze, jak mniej więcej raz w miesiącu wręczał wiceministrowi od 2 do 5 milionów forintów. W zamian kandydatury Schadla akceptował na intratne posady komorników. Prezes izby inkasował od samych kandydatów spore sumy, którymi dzielił się z wiceministrem. W sumie pierwszy z nich miał dostać 800 mln forintów (ok. 2,2 mln euro), a wiceminister ok. 83 mln forintów (230 tys. euro).

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Kto przewodniczącym Komisji Europejskiej: Ursula von der Leyen, a może Mario Draghi?
Polityka
Chiny mówią Ameryce, że mają normalne stosunki z Rosją
Polityka
Władze w Nigrze wypowiedziały umowę z USA. To cios również w Unię Europejską
Polityka
Nowe stanowisko Aleksandra Łukaszenki. Dyktator zakładnikiem własnego reżimu
Polityka
Parlament Europejski nie uznaje wyboru Putina. Wzywa do uznania wyborów za nielegalne