Wystarczy posłuchać, co mówi publicznie posłanka Joanna Senyszyn. Pytanie, które dziś narzuca się wobec Lewicy jest jednak fundamentalne
Zwróćmy bowiem uwagę: W trakcie kongresu były prezydent Aleksander Kwaśniewski wzywał i motywował Lewicę do prowadzenia realnej polityki, opartej na kontaktach bezpośrednich z wyborcami, do wyjścia z tego co na własne potrzeby w “Plus Minus” opisałem kiedyś jako “instapolityka”, oparta nadmiernie na mediach społecznościowych. - Liczy się szacunek dla drugiego człowieka, otwartość, a nie jakaś aplikacja - mówił były prezydent. Jednak w praktyce pytanie, które stoi przed Lewica jest nie tylko takie, czy pójdzie za rada Kwaśniewskiego w sensie taktycznym i praktycznym. Ale przede wszystkim czy odnajdzie własna polityke - czy będzie mieć własną i unikalną “mentalną aplikację” do codziennego jej prowadzenia. I odróżniać się od Szymona Hołowni czy Donalda Tuska. Własnym ruchem była rozmowa z rządem premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie KPO. Wtedy Lewica stała się (również we własnej mentalności) podmiotowa i inna od Platformy, PSL czy Hołowni.
Dla Lewicy następne dwa lata będą czasem poszukiwania nowych wyborców i trudnego czasami budowanie własnej, unikalnej tożsamości albo Lewica utrzyma wygodny status quo, ale daleki od szans na prawdziwa rywalizację z dominującą obecnie PO
- Praca, praca, jeszcze raz praca - mówił Kwaśniewski. - Social media nie zastąpią obecności na dole. Praca, kontakty, rozmowy, przekonywanie. Tak SPD (Socjaldemokatyczna Partia Niemiec) wygrała wybory. Musimy to powtórzyć - podkreślał. I to celna obserwacja. Ale to nie wszystko. Mechanika prawdziwej polityki o której mówi Kwaśniewski to za mało, by Lewica powtórzyła sukces Olafa Scholza. Bez własnej drogi - również, a może przede wszystkim do wyborców spoza dużych miast - nie będzie jak SPD zwycięska częścią koalicji, a co najwyżej być może jakimś niewielkim fragmentem dużej całości - jeśli opozycja oczywiście wygra z obozem Zjednoczonej Prawicy. Pytanie, czy Lewicy to odpowiada. Droga, która opisał Kwaśniewski wiedzie jednak wyraźnie w innym, podmiotowym kierunku.
Lewica przez ostatnie kilkanaście miesięcy - od czasu wejścia do Sejmu - zrobiła wiele. Ma klub parlamentarny, sprawnych posłów i posłanki w Sejmie (jak Krzysztof Gawkowski czy Krzysztof Śmiszek) z wyrazistymi ideowo postaciami jak Adrian Zandberg czy Magdalena Biejat, łączność z ulicznymi demonstracjami i sprawami ludzi (w trakcie części kongresu posłanka Agnieszka Dziemianowicz-Bąk - w nurcie polityki zarysowanej przez Kwaśniewskiego - była na demonstracji nauczycieli, wyszła do własnych wyborców). Lewica utrzymała trio przywódców Czarzasty-Zandberg-Biedroń, z których każdy wnosi coś do projektu: doświadczenie, równość, ideowość. Ma “przejście” do młodych ludzi i ich problemów oraz obaw, co było widać w trakcie kongresu. Ma różne pokolenia w swoich szeregach. Lewica przeprowadził szereg akcji w “terenie”, ma i miała liczne inicjatywy ustawodawcze, przygotowała deklarację programowa. Ma w swoich szeregach organizatorów, ludzi na zapleczu, think-tanki, polityków od różnych aspektów rzeczywistości. Ma swoich przedstawicieli w europarlamencie, ma wreszcie Aleksandra Kwaśniewskiego, wiarygodnego na polu europejskim, a to w obecnej sytuacji istotne.