Wystarczy posłuchać, co mówi publicznie posłanka Joanna Senyszyn. Pytanie, które dziś narzuca się wobec Lewicy jest jednak fundamentalne
Zwróćmy bowiem uwagę: W trakcie kongresu były prezydent Aleksander Kwaśniewski wzywał i motywował Lewicę do prowadzenia realnej polityki, opartej na kontaktach bezpośrednich z wyborcami, do wyjścia z tego co na własne potrzeby w “Plus Minus” opisałem kiedyś jako “instapolityka”, oparta nadmiernie na mediach społecznościowych. - Liczy się szacunek dla drugiego człowieka, otwartość, a nie jakaś aplikacja - mówił były prezydent. Jednak w praktyce pytanie, które stoi przed Lewica jest nie tylko takie, czy pójdzie za rada Kwaśniewskiego w sensie taktycznym i praktycznym. Ale przede wszystkim czy odnajdzie własna polityke - czy będzie mieć własną i unikalną “mentalną aplikację” do codziennego jej prowadzenia. I odróżniać się od Szymona Hołowni czy Donalda Tuska. Własnym ruchem była rozmowa z rządem premiera Mateusza Morawieckiego w sprawie KPO. Wtedy Lewica stała się (również we własnej mentalności) podmiotowa i inna od Platformy, PSL czy Hołowni.