Początkowo większość polityków PiS ostro krytykowała projekt ustawy parytetowej, który w ramach obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej złożyły do laski marszałkowskiej środowiska kobiece. Jednak po tym, jak wstępne poparcie dla pomysłu zgłosił prezydent Lech Kaczyński, w partii Jarosława Kaczyńskiego zaczęli się ujawniać zwolennicy tego kontrowersyjnego rozwiązania. - Po tym, jak Grażyna Gęsicka została pierwszą w historii Sejmu kobietą stojącą na czele klubu parlamentarnego, poparcie dla parytetów pomogłoby nam się otworzyć na elektorat mniej konserwatywny - tłumaczy dylemat swego klubu jeden z polityków PiS. Sprawa poparcia dla ustawy parytetowej może stanąć już dziś na posiedzeniu klubu Prawa i Sprawiedliwości.
- Sprawę omówimy na wtorkowym posiedzeniu klubu - potwierdza w rozmowie z tvp.info Grażyna Gęsicka. - Już teraz jednak widać, że w sprawie parytetów PiS jest mocno podzielony. Mamy sporo przeciwników, ale jest też grono zwolenników. Należą do nich tacy posłowie jak Joanna Kluzik-Rostkowska, Beata Kempa, Marek Kuchciński, Mariusz Kamiński czy Adam Hofman - tłumaczy szefowa klubu PiS.
Jaki jest jej pogląd na tę sprawę? - Początkowo byłam sceptyczna - wyjaśnia Gęsicka. - Jestem zwolenniczką udziału kobiet w polityce, ale parytet wydaje mi się narzędziem prymitywnym i sztucznym. Ale jestem otwarta na dyskusję. Podtrzymując wszystkie wcześniejsze zastrzeżenia wobec parytetów, coraz bardziej jestem skłonna je poprzeć. Być może taki ułomny, prymitywny mechanizm pomagający kobietom jest lepszy, niż żaden - dodaje.
Gdyby "konserwatywny" PiS poparł ustawę parytetową, postawiłby w trudnej sytuacji Platformę Obywatelską. Jak wynika bowiem ze wstępnych deklaracji posłów, w partii Donalda Tuska większość parlamentarzystów jest przeciw temu rozwiązaniu. Jednak sam premier wstępnie zapowiedział, że będzie popierał jakąś formę promocji kobiet na listach wyborczych.