Kiedy na początku sierpnia prokuratura zdecydowała o niewszczynaniu na wniosek Jerzego Stępnia, ówczesnego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, postępowania w sprawie wyjaśnienia, czy Arkadiusz Mularczyk nie naruszył prawa podczas przeglądania w maju 2007 r. akt IPN, poseł PiS nie kryje satysfakcji. Teraz zamierza w procesie cywilnym domagać się od Stępnia przeprosin. Nie jest to jednak proste: TK odmawia udostępnienia prywatnego adresu byłego szefa, a bez tego nie da się wysłać pisma procesowego.
Szef TK Bohdan Zdziennicki poinformował, że nie jest do tego upoważniony. Zdaniem Ryszarda Kalisza z SLD, szefa Sejmowej Komisji Sprawiedliwości, TK ma prawo odmówić podania prywatnego adresu. – W tej sytuacji poseł powinien się zgłosić do Centralnego Biura Adresowego w Warszawie przy ul. Kazimierzowskiej – radzi.
Mularczyk nie ukrywa, że jest zmęczony: od maja 2007 r. toczy się przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne w Okręgowej Radzie Adwokackiej w Krakowie, przejęte przez centralę w stolicy.
Poseł PiS ocenia, że zarzuty rady są bezpodstawne. – Postawiono mi zarzut, że podczas rozprawy lustracyjnej przed Trybunałem złożyłem wniosek o wyłączenie dwóch sędziów, podczas gdy dotyczył on odroczenia rozprawy – mówi Mularczyk, z wykształcenia adwokat. – W tej sytuacji postępowanie jest niedopuszczalne. A nawet jeżeli zostało wszczęte, to zgodnie z prawem powinno trwać nie dłużej niż pół roku Nie zgadza się z tym mec. Janusz Długopolski, rzecznik dyscyplinarny NRA. Przypomina, że postępowanie wszczęto, by ustalić, czy Mularczyk nie podważył zaufania do zawodu adwokata.
Rzecz dotyczy pamiętnej rozprawy dotyczącej ustawy lustracyjnej przed Trybunałem Konstytucyjnym w maju 2007 r., na której Mularczyk poinformował, że dwóch sędziów TK było zarejestrowanych jako źródła informacji wywiadu PRL. Nie podał jednak – co potem zarzucił mu prezes TK – że jeden odmówił współpracy, a drugiego zarejestrowano już po 1989 r. Mularczyk z kolei zarzucił Stępniowi, że swoją opinię oparł wyłącznie na medialnych doniesieniach.