– Wiele razy ustępowałem, ale w tej kwestii nie ustąpię. Chodzi o poszanowanie konstytucji i stabilność finansową Polski. To racje ważniejsze od sporu polityków – mówił wczoraj Donald Tusk. – Ten szczyt ma być poświęcony głównie sprawom pakietu energetyczno-klimatycznego i kwestiom kryzysu finansowego – tłumaczył premier. Dodał, że prezydent i tak by nie pomógł rządowi, bo ma w tych sprawach odmienne zdanie. I dlatego rząd nie chce jego obecności w Brukseli.
[srodtytul]Kto usiądzie do rozmów[/srodtytul]
Choć rząd przesłał już skład polskiej delegacji do Brukseli i na liście tej nie ma prezydenta, Lech Kaczyński nie ustępuje i na szczyt się wybiera.
– Zdaniem prezydenta Polska powinna być na nim silnie reprezentowana – mówił Piotr Kownacki, szef Kancelarii Prezydenta. – Specyfika tych spotkań jest taka, że z pewnymi krajami lepsze relacje ma premier, a z innymi prezydent – szef Kancelarii Prezydenta uważa, że należy to wykorzystać.
Jak twierdzą konstytucjonaliści, Lech Kaczyński stanie na czele polskiej delegacji. Zgodnie z konstytucją jest najwyższym przedstawicielem państwa.To może być początek problemów. Po pierwsze prezydent nie zna instrukcji negocjacyjnych polskiego rządu, bo urzędnicy premiera nie chcieli mu ich udostępnić. Po drugie przy stole dla polskiej delegacji zarezerwowane są dwa miejsca. Jeśli jedno zajmie prezydent, z rozmów będzie musiał zrezygnować premier albo któryś z ministrów. – Lech Kaczyński na pewno nie będzie przeszkadzał ministrowi spraw zagranicznych czy finansów – zapewnia “Rz” minister Kownacki.