Przyjaciele i wrogowie charakteryzują go podobnie: młody, wykształcony i ambitny. Tomasz Dudziński to drugoplanowy bohater wydarzeń związanych z wyrzuceniem Ludwika Dorna z PiS. Jako jedyny z zarządu głównego partii był przeciwny wnioskowi Jarosława Kaczyńskiego.
[srodtytul]Prywatna decyzja[/srodtytul]
Wcześniej, na utajnionym posiedzeniu Klubu PiS w ostrych słowach przestrzegał, że wyrzucenie doświadczonego i zasłużonego polityka to błąd. – Partii potrzeba więcej demokracji – miał przekonywać. Po wystąpieniu dostawał gratulacje od kolegów. – Ale sprzeciwić się prezesowi to skazać się przynajmniej na wewnątrzpartyjną wegetację – ocenia jeden z nich.
Dudzińskiego niesposób namówić na szczegółowe wyjaśnienia: – Nie będę wchodził w szczegóły, bo to wewnętrzne sprawy partii – ucina.Oficjalnie zachowanie posła jest w PiS tematem tabu. – To prywatna decyzja posła Dudzińskiego – mówi Sławomir Zawiślak, poseł PiS z okręgu chełmskiego – tego samego, z którego do parlamentu dostał się Dudziński. 35-letni poseł PiS pochodzi z Parczewa na Lubelszczyźnie, ale od kilkunastu lat mieszka w Warszawie. Gdy bracia Kaczyńscy tworzyli PiS, postanowił się przyłączyć. – Przyszedł dla idei. Widział w tej partii szansę na skuteczną walkę z korupcją – opowiada przyjaciel Dudzińskiego z klubu. Jednym z pierwszych polityków, do których przyszedł 28-letni wtedy Dudziński, był Ludwik Dorn. – Wielokrotnie różnili się w poglądach, ale Dudziński zawsze uważał Dorna za bardzo inteligentnego człowieka, który wiele dobrego wnosi do partii – mówią w PiS.
[srodtytul]Poznał swoje miejsce w szeregu[/srodtytul]